Trzynasty dzień turnusu, jutro wracamy do domu!

No i jest, zaczął się trzynasty, przedostatni dzień turnusu w Zabajce. Choć bardzo mi się tutaj podoba, to muszę przyznać, że za domem już tęsknię, a dokładniej to za Tatą i za Antosiem. Dzisiaj, to z tej tęsknoty do kilku mijanych panów mówię na „tato”, ale kiedy Mama pokazuje mi Tatę na zdjęciu, to od razu biorę od niej obrazek, mocno tulę i wołam radośnie „Tata, Tata!”, wiem, że to ten prawdziwy. A jak dostaję zdjęcie Antosia, to całuję, tulę i wołam „Atos, Atos”. Pora wracać do domu.

Ale zanim dostanę swój wypis, muszę jeszcze trochę popracować. Rano, jak zawsze, mam Terapię z Edukacją z Paniociocią Kamilą. Dzisiaj utrwalamy kolory, bo już w poniedziałek, na moich zajęciach w Skarszewach, p. Kasia na pewno sprawdzi, czy niczego nie zapomniałem i czego nowego się nauczyłem. Bierzemy więc 4 patyki, wbijamy w matę i nawlekamy, tzn. ja nawlekam, a Paniociocia sprawdza, czy dobrze.

Na rehabilitację …Przeczytaj cały wpis

Jedenasty dzień turnusu, a konie idą w las. Dwunasty dzień turnusu, a ja wszędzie idę sam.

Dzień jedenasty

Pierwsze zajęcia zaczynam sam, ale pod koniec dołącza do mnie Mama żeby podpowiedzieć Paniocioci, co ma ze mną robić, bo prawda jest taka, że na pedagogicznych zajęciach w moich Skarszewach robię dużo więcej i o wiele trudniejsze rzeczy. A przecież nie po to przyjechałem na turnus żeby było łatwiej, tylko po to żeby było trudniej i intensywniej. Na rehabilitacji zostaję sam, a potem razem z Mamą idę na hipoterapię. Dzisiaj czeka na nas niespodzianka – wyjeżdżamy na przejażdżkę do lasu! Super! W stajni Ihaha, gdzie zwykle chodzę na hipoterapię, zazwyczaj jeżdżę na dworze, ale w lesie na koniu jeszcze mnie nie było.

Po „hipo” mam 30 minut przerwy i idę na SI. Zaczynamy od kąpieli w basenie z piłkami, potem bujając się na huśtawce, ze stopami wciśniętymi w podłoże, łapię Paniociocię Malwinę za dredy (bardzo mi się podobają!), a następnie zaczepiam kółka na sznurku. Następny w kolejce jest mały tor z przeszkodami. Na jego początku stoi pachołek z kółkami, które mam nawlec na drugi pachołek, który stoi na końcu trasy. Trochę oszukuję i zamiast po jednym, biorę po dwa kółka, potem próbuję ominąć trasę łukiem, żeby na koniec pokonać ją na czworaka. Przedostatnim zajęciem są skoki na trampolinie. Kiedy Paniociocia mnie trzyma, to sam się wybijam i pięknie skaczę, ale tak całkiem się wybić i podskoczyć potrafię jedynie na „pająku”. Ostatnie zadanie to bujanie na piłce – najpierw na siedząco, potem na leżąco.

Na grupowe zajęcia prowadzone Metodą Weroniki Sherborne nie idę, bo jak pójdę nie zdążę się wyspać. O 13:30 zaczynam zajęcia w SDŚ z nową Paniociocią. Choć jest całkiem ciemno, bez problemu sprzątam białe serduszka rozsypane po podłodze. Dobrze je widać przy zapalonej lampie ultrafioletowej. Brykam też po łóżku wodnym, próbuję wskoczyć na główkę do bąbelkowego walca i bawię się przy dźwiękowej i świetlnej tablicy.Sala Doświadczania Świata

Potem idę chiropraktykę. Spacer w kombinezonie odpuszczam, bo na sali rehabilitacyjnej mamy grupowe zdjęcie zabajkowe.zabajkaOstatnie zajęcia na dziś to hydroterapia czyli dzikie szaleństwa w wielkiej wannie.Hydroterapia

HydroterapiaW ramach popołudniowych zajęć mamy jeszcze lepienie z masy solnej.

Dwunasty dzień turnusu, a ja idę wszędzie sam

Dziś jest taki dzień, że na wszystkie zajęcia chodzę całkiem sam. Wstaję rano, biorę euthyrox, siusiam na nocnik, przebieram się, jem śniadanko i jestem gotowy do pracy. Ciocie zaprowadzają mnie i odbierają ze wszystkich zajęć, a Mama śpi, chyba będzie chora. Na terapię z edukacją odprowadza mnie Ciocia Asia, a potem mnie odbiera i odprowadza na rehabilitację, na kombinezon. Śmigam sobie razem z Matim w DUNAG – 02 i mimo, że mam przypięte buty, w ogóle się nie buntuję.

zdj. Ciocia Magda

zdj. Ciocia Magda

Z rehabilitacji wychodzę sam, ale przechwytuje mnie Ciocia Edzia i przebiera na konie, i Ciocia Asia, która karmi mnie bananem, a potem razem z Matim i Ciocią Magdą idę na hipoterapię.

hipoterapia

(fot. Ciocia Magda)

Wracamy razem i przejmuje mnie Ciocia Asia z Amelką i razem idziemy na masaż. Potem, jak pałeczka w sztafecie przeskakuję w ręce Cioci Moni i razem z Ciocią i Adasiem idziemy na terapię funkcjonalną. Dzisiaj, po raz drugi, zajmujemy się jedzeniem. Mamy czekoladę, marmoladę, miód, płatki kukurydziane i kulki nesquik.

Wkładam rękę do miski z czekoladą, bo trochę mnie kusi, ale wtedy przestaje mi się podobać. Odruchowo wycieram rękę w bluzkę, ale okazuje się, że bluzkę już zdjąłem, więc czekoladę rozcieram sobie po brzuchu. Okropność!

Na Sherborne też idę z Ciocią Monią i przez cały czas siedzę na jednym z jej kolan. Na drugim siedzi Adaś, a potem razem z Ciocią Asią wracam wreszcie na górę i idę do Mamy. Mama mnie tuli i razem zasypiamy na 1,5 godziny.

A potem wstajemy i razem ruszamy na obiad, i na dogo- i felinoterapię.

Siódmy dzień turnusu i… hipoterapia! :D

Muszę Wam się do czegoś przyznać. W piątek zepsułem gitarę. Zepsułem na amen. Wiecie jak ja lubię grać, no nie? No i na ostatnich zajęciach grupowych zobaczyłem samą, samiutką, smutną i opuszczoną gitarę. Chciałem ją pocieszyć i wesoło na niej pobrzdąkać. Doczworakowałem do niej radośnie i kiedy tylko ją dotknąłem, zsunęła się z hukiem na podłogę i roztrzaskała. Miałem nadzieję, że da się ją jakoś załatać, ale niestety nie. Połamała się, popękała i na tym skończył się jej żywot. Eh! 🙁

Mam jeszcze jeden smutek do podziału. Znów pojawiają się moje okropne ataki. Trwają chwilkę i zaraz przechodzą, ale są. Od kilku dni codziennie. Były ze mną na zjeżdżalni, na rehabilitacji i w wannie. Bardzo ich nie lubię.

A teraz trochę radości. Dziś mam siódmy dzień turnusu i wcale nie jestem jeszcze zmęczony. Codziennie wstaję między szóstą, a siódmą i codziennie mam zapał do pracy.

Z panią Kasią (którą lubię na maksa) ćwiczę różne trudne rzeczy, które sprawiają, że mój mózg intensywnie pracuje, fałduje się i rozwija. Krótko mówiąc dzięki p. Kasi jestem coraz mądrzejszy, coraz więcej wiem. Pani Kasia dba nie tylko o to abym rozwijał się i pracował u niej, ale też o to, żebym ćwiczył w domu. Dlatego dziś znów dostałem wspaniały prezent – kolejne słówka do nauki czytania globalnego, a do tego jeszcze obrazki, żeby łatwiej mi było zapamiętywać. Nie ma co, pani Kasia to świetna babka! :*

Kolejne pół godziny spędzam u logopedy. Masujemy się i ćwiczymy mówienie do kubeczka.

A teraz… czas na konie. Zrywam się z zajęć w Sali Doświadczania Świata, zabieram mojego małego Przyjaciela Antosia i ruszamy na hipoterapię. Najpierw krótkie zapoznanie z czworonożnymi, głaskanie po nosie i przywitanie. Jestem gotowy, mogę zaczynać. Wskakuję na konia i jeżdżę na oklep przez 30 minut. Nie boję się, nie protestuję, nie narzekam. Świetnie się bawię. Urodzony ze mnie jeździec, gaucho, kowboj. Wychodzi na to, ze konie to mój konik. Obok mnie jeździ też moja koleżanka Anastazja i Antoś. Nie bawią się tak dobrze jak ja, ale mimo trudności, próbują. Dzielne zuchy! Chciałbym zostać dłużej, ale niestety jest kolejka, a poza tym muszę wracać na rehabilitację.

Zdrzemnąłem się jadąc do Turza, pospałem w drodze powrotnej…Droga do Skarszew… i wypoczęty (i strasznie brudny) idę na rehabilitację. Energii mam za dwóch, albo i za trzech. Sam nie wiem, skąd ją biorę. Chyba mam wbudowane dynamo. Im więcej pracuję, tym więcej mogę.

I ostatnie zajęcia… hydroterapia. Dobrze mi zrobi taka kąpiel. Na dworze gorąco i duszno, a tu przyjemny chłodek. Wody mam po pachy i radości też 🙂Hydroterapia, zespół Downa, Staszek-Fistaszek, 18 miesięcy

Mama się bała, że skoro spałem w drodze (w sumie z 30 minut), to nie będę spał po zajęciach. Ale śpię. Jak zawsze idziemy na spacer i po kilku minutach śpię już jak suseł. Wstaję, odbieram Antosia, zjadamy obiadek i ruszamy do Starogardu. Jedziemy odwiedzić moją koleżankę Agatkę, Antosia kolegę Mikołaja i Mamy koleżankę – Ciocię Anię. Dzień dobry!Najpierw szalejemy w domu, potem na podwórku… Niby mam swój ustalony czas, w którym się kąpię, zjadam kolację i idę spać, ale jak jest fajna zabawa to można wszystko zmienić. Normalnie ok 19:00 się kąpię, ok 19:30 – 20:00 jem i ok 20:30 smacznie śpię. Tymczasem już po 20:00, a my nadal na placu zabaw!

Wpadamy jeszcze do Cioci na kąpiel (znienacka zabrakło ciepłej wody, więc namydlony czekam w kabinie, aż zagotuje się woda w czajniku :)) i kolację, i o 21:15 ruszamy do Skarszew.

Gotowy do spania, gotowy do drogi... papa!

Gotowy do spania (w Agaty piżamie), gotowy do drogi… papa!

2-gi dzień mojego turnusu w Skarszewach i siedemnasty miesiąc mojego życia

Po raz pierwszy w życiu budzę się w Skarszewach. Po raz pierwszy po nocy, bo po drzemce w samochodzie budziłem się tu wiele razy. Od wczoraj stacjonuję w OREWie i razem z Szymkiem i jego rodzicami wynajmujemy tu dwa pokoje. Ma to swoje zalety. Jest blisko – zamiast poświęcać na dojazd dwie godziny, zajmuje mi to jakieś 30 sekund. A i finansowo jest ekstra, bo za pokój płacimy mniej, niż wydalibyśmy na paliwo. Nie mówiąc już o wspaniałym towarzystwie 🙂

Tak jak wczoraj, zaczynam od zajęć grupowych. Konie będą dopiero jutro.

Z zajęć muzycznych ciężko się wychodzi. Wszystkim jest tu dobrze. Jednak trzeba wziąć się za konkrety i solidnie …Przeczytaj cały wpis

Ćwiczenia na piłce i inne przyjemności

Ostatni przed weekendem dzień pełen ćwiczeń. Zaczynam jak zawsze od kąpieli. Pani Karolina, która dobrze mi się kojarzy 😉 przygotowuje dla mnie zlew pełen ciepłej wody i zaczynam masaż.

Zrelaksowany do granic możliwości pędzę ile sił w Mamy nogach na salę ćwiczeń. Mam towarzystwo, oprócz mnie ćwiczy na niej jeszcze jeden chłopczyk.
Pan Łukasz wie co lubię i dziś ćwiczymy głównie na piłce. …Przeczytaj cały wpis

O tym, że jednak lubię ćwiczyć

Dziś mam kolejne zajęcia na „Polankach”. Zaczynam od kąpieli, ale najpierw muszę wskoczyć w pieluchowe kąpielówki, to na wypadek jakbym się trochę za bardzo rozluźnił 😉

W oczekiwaniu na kąpiel.

W oczekiwaniu na kąpiel.

…Przeczytaj cały wpis

O tym, że kąpiel jest przyjemna, a ćwiczenia nie

No i się wydało! Nie będę widział pani Danki przez 2 tygodnie, bo właśnie zacząłem intensywną rehabilitację na Polankach, czyli w dziecięcym szpitalu w Gdańsku. Intensywna, bo zajęcia są codziennie przez 2 tygodnie, nie licząc weekendów.

Zaczynam od kąpieli w małej wannie, …Przeczytaj cały wpis