Wybierz mnie!

W nowy tydzień wchodzę bez zbędnego wysiłku. Skarszewy odwołałem, bo chore oczko utrudnia mi trochę życie. Nowy antybiotyk na szczęście działa i jest coraz lepiej. Nadal czerwone, spuchnięte i zaflukane, ale w znacznie mniejszym stopniu. Apetyt mi dopisuje. To też na plus, bo ostatnio nawet jeść mi się z tego wszystkiego nie chciało. Banany wciąż na topie 🙂Jem bananaA gdy nie jestem pochłonięty jedzenie, to dokarmiam moją nową świnkę – pacynkę 🙂 Nie jestem fanem maskotek… nie, w sumie to Mama nie jest ich fanką. Ja nawet je lubię, bo można je przytulać i jest miło. Tak, czy inaczej maskotek mam całkiem sporo i więcej mi nie potrzeba, ale ta jest wyjątkowa, bo to pacynka. A pacynki lubimy wszyscy.Karmię świnkęPo południu sam zaciągam Mamę w stronę mojego krzesełka. Mogę się trochę pouczyć. Nie idzie …Przeczytaj cały wpis

Śpiewam „Param pam pam…”

Od dwóch dni mam czerwone oczko. Coraz bardziej czerwone, coraz bardziej spuchnięte i coraz bardziej zaflukane. Rodzice przemywali mi oczko solą fizjologiczną, rumiankiem i sulfacośtam (sulfacetamidem przyp. mama). Jakoś nie pomagało. Poszedłem więc dzisiaj do mojej pani doktor, która powiedziała, że mam zapalenie spojówki i obrzęk dookoła oczka spowodowany nadmiarem kataru. Dostałem syrop na katar, kropelki do oczu i mam nadzieję, że niedługo mi przejdzie, bo mi strasznie niewygodnie z takim małym oczkiem.

Dzisiaj nie mam żadnych obowiązków. Żadnych rehabilitacji, hipoterapii, zajęć z Magdą, z logopedą, psychologiem, pedagogiem… zupełnie nic. Ale to dobrze. Przez to moje oczko w ogóle nie mam ochoty na pracę, i w ogóle to nie czuje się dzisiaj najlepiej. Mam podwyższoną temperaturę, okropny katar, a jakby tego było mało to jeszcze goście mi się wykruszają. Już za trzy dni mam urodziny, za dwa przychodzi pierwsza fala gości… tzn. miała przyjść, ale nie przyjdzie, bo się pochorowali, albo powyjeżdżali i nikogo nie ma, więc impreza jest przeniesiona na za dwa tygodnie. Ale uszy podnoszę do góry i staram się nie martwić, co się odwlecze… to wiadomo, nie uciecze. Za to w niedziele przyjdzie do mnie Rodzinka i już się nie mogę ich wszystkich doczekać.

Poprzesuwałem sobie moje drzemki i zamiast spać o 12:00, zasypiam dopiero ok 15:00. A dzisiaj to w ogóle śpię niespokojnie, bo mi ten katar oddychać nie daje. A na wycieranie noska, też już nie …Przeczytaj cały wpis

V dzień bloków i pierwsze zajęcia na Rotmance

Nowy tydzień i nowe wyzwania. Wczoraj wieczorem okazało się, że mogę pojechać dzisiaj do Skarszew na zajęcia. Choć pogoda śnieżna i drogi białe, to długo się nie zastanawiam. Jadę!Droga do SkarszewPierwsza jest muzykoterapia, ale dzisiaj zamiast p. Mateusza jest p. Justyna.

Pograłem, pośpiewałem, a teraz pora coś przekąsić. Przed wyjściem z domu dostałem tylko Euthyrox. Na śniadanie nie było już czasu. Sam muszę coś sobie zorganizować… jest, mam! Kosz pełen …Przeczytaj cały wpis

IV dzień bloków i leniwy weekend

Piątek…

…teoretycznie piąty dzień Intensywnych Bloków Terapeutycznych, ale dla mnie czwarty. Mama wczoraj była chora, więc zamiast pojechać ze mną na zajęcia, odpoczywała. I ja też sobie odpocząłem i teraz mogę pracować. O 9:00 wyruszamy z domu. Kierunek Skarszewy.Droga do Skarszew Dzisiaj korzystam z planu Jaśka. Najpierw niespodziewana wirówka. Nie wiedziałem, że ją będę mieć, więc nie wziąłem ręcznika. Na szczęście znalazł się papierowy, więc nie musiałem suszyć się na wietrze 😉 Zaraz potem śmigam do p. Kasi. Strasznie mało mamy ostatnio wspólnych zajęć (święta wypadają ciągle w poniedziałki), więc ze smutkiem muszę przyznać, że dużo zapomniałem. Choćby takie proste zadanie jak powkładanie czerwonych przedmiotów do czerwonego pudełka, a żółtych do żółtego. Niby łatwe, ale jakoś zupełnie nie mogę z tym sobie poradzić. A przecież potrafiłem! To niesprawiedliwe!

Kolejne zajęcia …Przeczytaj cały wpis

III dzień Intensywnych Bloków, a „ko” to nie tylko kot

Dzisiaj do Skarszew jadę sam. Tzn. nie sam, a z Mamą, ale bez Mateuszka i Cioci Magdy. Wszystko dlatego, że o 12:30 muszę być w Gdyni, jakbym jechał z Matim, to bym nie zdążył, bo on ma dłużej zajęcia. Normalnie to bym na niego poczekał, ale dzisiaj się spieszę, więc nie mogę.Droga do SkarszewZaczynam od mojej ulubionej muzyki i oczywiście usadawiam się jak najbliżej p. Mateusza, aby wspomagać go w graniu na gitarze. Dzisiaj jest Dzień Dziadka, więc wszystkim Dziadkom, Pradziadkom i Wujko-Dziadkom życzę wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia i dużo czas dla wnuków. Pan Mateusz też pamięta o dziadkach i śpiewamy radośnie „Dziadek Olek jest wesoły, chociaż już okropnie stary…”. I wiecie co ja zrobię w czasie tej piosenki? Dwa razy mówię „dziadzia” albo „dziadzio”, albo coś podobnego, w każdym razie wiadomo o co chodzi. A w czasie piosenki „Tu stoją krokodyle i orangutany…”, kiedy dochodzimy do „laj laj laj laj, la la la, laj…” ja też wystawiam języczek i śpiewam „la la” 😀

Z drugich zajęć Mama ucieka, ale …Przeczytaj cały wpis

„Jajo” i trzy samogłoski

Jejku, jaki ja jestem systematyczny. Wczoraj wpis, dzisiaj wpis… no, no.

Jak ja lubię takie dni, kiedy rano nie muszę nigdzie pędzić i lecieć na kolejne zajęcia. Dzisiaj zajęcia przychodzą do mnie. O 9:30 pojawia się Magda Szymczak (mój domowy pedagog od Metody Krakowskiej) i zaczynamy pracę.
Mama ma co robić (np. składać pranie), więc nam nie przeszkadza. Nie patrzy, ale wszystko słyszy. Słyszy i żałuje, że nie patrzy, ale dobrze mi idzie, więc nie chce nam przerywać.

Najpierw lecimy z samogłoskami. Magda mówi „A” i pokazuje kartonik z odpowiednią literką. Potem „U” i „I”. Ja patrzę, ale nic nie mówię. Potem Magda rozkłada przede mną literki i mówi „A”, „U”, „I” i daje mi polecenie: „Staszek, daj <<A>>”. I zgadnijcie, co ja robię? Podnoszę „A”, mówię „A” i wkładam do pudełka. Potem Magda mówi „Daj <<U>>”, a ja mówię „U” i wkładam do pudełka. Tak samo z „I” 🙂 Mówię „I” i wkładam do pudełka. Magda jeszcze kilka razy wraca do tego ćwiczenia, ale więcej już nie „czytam”.

Potem bawimy się zwierzątkami. Magda wystawia IHA, MU i BE, czyli konia, krowę i owcę. A potem pokazuje mi obrazki z tymi zwierzakami. Muszę je dopasować do figurek. Kiedy Magda pyta mnie gdzie jest MU, to pokazuję paluszkiem, ale nie rozumiem, że mam przesunąć obrazek. Magda mi pokazuje i resztę dopasowuję już sam.

Kolejne zadanie to rozpoznawanie dźwięków z pamięci. Magda stawia przede mną dwa klocki – cichy i głośny i potrząsa nimi po kolei tak, abym wiedział który jest który. Za kartonem chowa trzeci i nim potrząsa. Teraz muszę wybrać z moich klocków ten, który ma taki sam dźwięk. Dwa zadania i dwa sukcesy! Pękam z dumy z samego siebie 🙂

Czwarte zadanie to „podpisanie” kolorowych obrazków czarno-białymi. Nie mam z ty problemów. Ale kiedy przychodzą prawdziwe wyrazy, to Magda kieruje moją rączkę do odpowiedniego pudełka.

Na koniec przy pomocy „Kota w worku” dopasowuję małe, pojedyncze, wycięte obrazki do kartonika na którym jest narysowanych kilka różnych przedmiotów. Muszę wybrać odpowiedni i zakryć go moim obrazkiem. Nie robię tego zbyt precyzyjnie, bo moje łapki nie są jeszcze takie dokładne, ale tak czy inaczej, robię to co trzeba 🙂 No i przy okazji dopasowywania jaja, po raz pierwszy w życiu mówię …Przeczytaj cały wpis

O Metodzie Krakowskiej i samodzielnym jedzeniu banana

Jednego dnia niewiele się dzieje, więc nie mam o czym pisać, drugiego dnia dzieje się więcej, więc nie mam czasu żeby napisać, a trzeciego dnia mam wyrzuty sumienia, że Wy czekacie, a ja nie piszę i mnóstwo pracy.

W środę…

…rano robię siusiu (i nie tylko!) na nocnik, myję się, ubieram, wciągam euthyrox i zjadam śniadanko. Zaraz potem jadę do OWI. Od 9:00 do 9:30 miałem zajęcia z logopedą, potem 15 minut przerwy i o 9:45 zacząłem grupowe zajęcia. Strasznie dawno mnie na nich nie było. Ale tak jakoś wyszło – najpierw „Polanki”, potem Święta i rezultacie nie widziałem się z p. Danusią z pięć tygodni. Ale już jestem. Jestem i dzielnie pokonuję przeszkody.

Do domu wracam ok. 11:00, zjadam drugie śniadanie i piję dużo wody. Mama chce mnie przewinąć, a tu …Przeczytaj cały wpis

Od Świąt do Nowego Roku, czyli o spotkaniach z Przyjaciółmi i wspaniałych zabawach

W Nowy Rok wchodzę z zaległościami, ale zaraz Wam wszystko opowiem i pozbędę się tego ciężaru. Bo ja po prostu, jak zawsze, nie mam czasu. Tym razem zamiast intensywnej pracy jest intensywny odpoczynek, odwiedzanie Rodziny i Przyjaciół, generalnie same przyjemności 🙂

27. grudnia…

…z samego rana, pojechałem na hipoterapię. Tym razem zamiast Panczo, czekała na mnie Josefina (Józia). Była dla mnie bardzo miła, w ogóle nie prychała, nie trzęsła się i nie zatrzymywała w trakcie jazdy, tylko płynnie poruszała się naprzód. Dzięki temu nie płakałem ani odrobinkę, ani tyci tyci. Dodatkowo wydaje mi się, że choć nieco wyższa, Józia jest szczuplejsza od Panczo, dzięki czemu w czasie jazdy moje nóżki mogą być bliżej siebie. I jeszcze jeden pozytyw dzisiejszego wypadu… wędrowaliśmy po dworze, więc zamiast oglądać wnętrze wielkiego, białego namiotu, podziwiałem widoki.

Z uśmiechem na twarzy jadę naprzód :)

Z uśmiechem na twarzy jadę naprzód 🙂

…Przeczytaj cały wpis

O odgryzaniu, przeżuwaniu i połykaniu, i o innych ważnych sprawach też

Po kolejnym intensywnym weekendzie wracam do pracy, ale zanim wrócę, opowiem Wam trochę o sobocie. O 10:30 zaczynają się ostatnie w tym roku Kulinarne Warsztaty Integracyjne zorganizowane przez Fundację Wspierania Rozwoju „Ja Też” i „Lukrem malowane”. Trochę się wahaliśmy, jechać czy nie? W końcu tak mało czasu spędzamy ostatnio w domu… Jednak się decydujemy. Mama, Tata, Antoś i ja. Wsiadamy do samochodu i jedziemy. Dzisiaj zapierniczamy (nie mylić z opierniczaniem się) i wałkujemy, wycinamy, pieczemy i dekorujemy pierniki.

Kiedy pierwsza partia pierników siedzi już w piekarniku, bierzemy się za szykowanie pachnących dekoracji świątecznych. Mama i Antek wbijają …Przeczytaj cały wpis