Etykietka

Codzienne opisywanie moich zmagań, to ciężka praca, zajmująca naprawdę dużo czasu, którego czasem po prostu brakuje. Czasami, zamiast opisywać życie, trzeba po prostu żyć! Pobiegać w deszczu, pogadać, wytrzeć zalaną przez ulewę podłogę, wyjść na spacer do lasu, pośpiewać, spotkać się z Przyjaciółmi… dlatego tym razem hurtowo i skrótowo. Kilka słów …Przeczytaj cały wpis

Zmiana naczyń, to trudna sprawa

Po weekendzie pełnym wrażeń, przyszedł czas na spokojny poniedziałek. Na śniadanie jem jogurcik. Niestety nikt nie pamięta jaki i z jakich składników. Za to wszyscy pamiętają z jakiego naczynia. Z różowej, plastikowej miseczki z IKEA.Okazuje się, że zmiana misek, z których zajadam swoje posiłki, to problem nie tylko dla mnie. Mama od kilku dni przymierza się …Przeczytaj cały wpis

Duchowe świętowanie i pomocna Helpa

Wstajemy wcześnie rano, jak to w weekend. Nie budzimy, co prawda Rodziców, jednak czujne ucho Taty wszystko usłyszy. Wstaje więc, schodzi do kuchni, a tam ja… próbuję samodzielnie zażyć euthyrox. Jakby mi się udało, to potem samodzielnie wybrałbym i zjadł swoje śniadanko, a tak… wszystko przepadło.

Po chwili, w kuchni pojawia się też Mama. Dzisiaj, po nabożeństwie, na które się wybieramy, jest RUAH Fest, czyli festyn z okazji dnia Zesłania Ducha Świętego. To dobry moment, żeby dzielić się dobrem, dlatego szykujemy bardzo dobre ciasto. Mama odmierza i podaje wszystkie potrzebne składniki, a Maryśka i ja, wrzucamy je do miski i mieszamy. Jak widać, Marysia …Przeczytaj cały wpis

Gdańskie Biegi Leśne po raz drugi

Na śniadanie Mama szykuje mi jogurt truskawkowy Jogobella zmieszany z truskawkowym Milbone. Tym razem obywa się bez smutków, załamań i buntów. Kiedy Mama podaje mi gotowy posiłek mówię: „Bardzo dziękuję Mamo. Bardzo, że mi dałaś jogurt.” Jak widać, ze mną, to nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. Jednego dnia, reaguję na taką sytuację płaczem, innego uśmiechem. W dzisiejszym śniadanku sytuacja wygląda następująco… na górze jest więcej jogurtu Milbone, na dole więcej Jogobelli, ale ja o dziwo, zjadam to, co na górze, a to co na dole zostawiam. Oficjalnie, to jednak nie ze względu na odmienny smak. Mówię Mamie, że po prostu nie dam rady zjeść wszystkiego, bo pęknę. Mamie szkoda by było gdybym faktycznie pękł, także odpowiada, że jeśli nie chcę, to kończyć nie muszę. Zresztą, to i tak ja decyduję, czy jem oraz ile jem. Takie są u nas zasady. Zgodne z zaleceniami Marty ze „Szkoły terapii karmienia – Od pestki do ogryzka.” Po śniadaniu …Przeczytaj cały wpis

Najnormalniejsza rzecz na świecie

Pamiętacie, jak dwa dni temu rozpłakałem się na widok nałożonego jogurtu? Jak bardzo nie podobało mi się to, że nie mogę sam wybrać? No cóż, dzisiaj też nie jest lekko. Nie płaczę, ale jest mi smutno, że po raz kolejny Rodzice decydują za mnie i stawiają gotowy posiłek na stole.Jednak tak, jak przedwczoraj, tak i dzisiaj, blokada …Przeczytaj cały wpis

Małe kroczki

Dziś wycieczka. Miałem wcześnie rano wstać, ubrać się, zjeść i szybciutko pojechać do przedszkola. Tymczasem wszyscy śpimy jak susły. Ok 7:10 przychodzi do mnie Mama. Budzi mnie, daje euthyrox i przypomina o wycieczce. O rety, rety! Pędzę do łazienki zrobić siusiu, myję ręce, buzię i zęby, i wracam do Mamy. Szybko się ubieram i lecę na dół założyć sandały. Plecak na plecy (w nim woda, banan i krem z filtrem) i torba w rękę (w torbie drugi banan, naleśniczki i dwa jogurty malinowe) i w drogę. Z braku czasu (po euthyroxie muszę odczekać 30 minut) wyjątkowo zabieram moje śniadanie do przedszkola. Także dzisiaj bez udziwnień. Żadnego mieszania i kombinowania. Co za ulga!

Na wycieczce, co tu dużo mówić, jest ekstra! Wspaniałe zwierzaki – kozy, owce, świnia, czarny kot…, przejażdżka bryczką, no i kiełbaski. Proszę panią żeby pokroiła mi moją. Mam wielką ochotę… poudawać, że jem. Potrzebuję jeszcze keczupu i musztardy, bo wiecie, z keczupem i musztardą jest najlepsza.

Kiedy Mama odbiera mnie z przedszkola, pani Iwonka bardzo mnie chwali. Byłem naprawdę grzeczny i nie sprawiałem nawet najmniejszych problemów, za to dawałem mnóstwo radości. Z tego wszystkiego, a właściwie za to wszystko, dostaję do domu sowę! Dzisiaj będzie ze mną spała, a jutro przyprowadzę ją z powrotem do przedszkola.W drodze powrotnej do domu, jem zwykłe banany. Mogłoby się wydawać, że dzisiaj nie wydarzy się już nic …Przeczytaj cały wpis

Czasem jest tak trudno, że trzeba płakać

Na śniadanie dostaję porcję jogurtu truskawkowego złożoną z Jogobelli i Milbone. Kiedy zastaję ją na stole, od razu jestem na „nie”. Sam chciałem wybrać, wyjąć z lodówki, kontrolować. Sam chciałem zdecydować, jak za starych, dobrych czasów. Jest mi okropnie smutno. Tak smutno, że muszę płakać. To jeden z tych momentów, kiedy zastanawiamy się, czy ten cały trud ma sens, czy warto się tak męczyć, czy nie lepiej było zostawić wszystko, tak jak było.Jednak, jak to ze mną bywa, po …Przeczytaj cały wpis

Zbrodnia na bananie

Mama ruszyła dziś na kolejne jedzeniowe zakupy. Jeden koszyk mówi, że przed nami jeszcze długa droga, a na niej wiele dzidziusiowych słoików……a drugi, że mimo trudności, nadal walczymy i wierzymy, że będzie lepiej…No, bo kiedyś na pewno będzie i mam nadzieję, że dotrwacie ze mną do tego etapu i wspólnie będziemy go kiedyś świętować. A muszę Wam powiedzieć, że słyszałem od Mamy, że bardzo interesują Was moje jedzeniowe postępy i z niecierpliwością czekacie na to, co będzie dalej. Prawda to? Jeśli tak, to chyba wytrwacie. Jeśli tak, to już Wam wszystko mówię!

Ostatnio często się denerwuję …Przeczytaj cały wpis

Na obiadek zjem… obiadek

Dzisiejszy dzień spędzamy z Tatą. Biedna Mama ma straszną migrenę i prawie cały dzień przesypia. Zaglądam do niej od czasu do czasu, przynosząc uścisk, ciepłe słowo i buziaka. Smutno mi bardzo, kiedy Mama jest chora. Tak już mam, taki właśnie jestem. Cudze cierpienie dotyka mnie równie mocno, co moje własne.

Na śniadanie Tata szykuje mi miks naturalno-malinowy. Trochę mnie irytuje, że znowu zabiera gdzieś tą moją miskę na bok i za moimi plecami ładuje nie wiadomo co, do środka. Nie wymieszał dokładnie, także białe smugi są mocno widoczne, ale jakoś mi to nie wadzi. No może prawie nie wadzi. Kiedy na spodzie miski, białego jest więcej niż różowego, przewracam miseczkę do góry nogami i wkładam do zmywarki… pełnej czystych naczyń. Mama akurat weszła na chwilę do kuchni, także podnosi moją miseczkę, sprząta to, co się rozlało po umytych garach, wygrzebuje łyżeczką resztki z miseczki i za moją zgodą, wkłada mi do buzi, po czym wraca do łóżka.

Mama śpi, a my – Antoś, Marysia, Figa i ja, razem z Tatą, spędzamy czas w ogrodzie. Dzisiaj mamy prawdziwe lato. Pogoda jest wyjątkowo piękna! Na świeżym powietrzu, zjadam sobie dwa banany, na drugie śniadanie. Oczywiście wybieram te duże.

Po południu Tata bierze się za obiad. Mówi mi, że zaraz będą ziemniaczki i kotleciki, a ja na to, że też zjem obiad i… lecę wykopać mój zapomniany, żółty, słoiczkowy obiadek Bobovita. Kiedy zjadam swój obiadek, Marysia nie mogąc doczekać się swojego, wyciąga kotlety z pojemnika i zajada je na zimno.Mama myślała, że „Indyka z warzywami i kluseczkami” pożegnałem …Przeczytaj cały wpis

Am… am… amarantus!

Powiem Wam, że w tygodniu, kiedy nasz plan dnia jest bardziej przewidywalny, łatwiej nam to wszystko idzie. Jednak nawet wtedy, kiedy idzie trudniej, to się nie poddajemy i działamy.

Na śniadanie zjadam jogurt malinowy zmieszany z naturalnym, czyli tak, jak to się dzieje od niemal dwóch tygodni. Zaraz potem jadę z Tatą na zajęcia do Gdyni. Wiem, wiem, zaraz powiecie, że jest Dzień Dziecka i powinienem mieć wolne, ale tak się składa, że ostatnio mam bardzo niewiele terapii, zaledwie raz w tygodniu, także tym razem, nie odpuszczam i jadę się uczyć.Pewnie zastanawia Was, jakie plany mamy na to dzisiejsze święto, a ja Wam odpowiem, że niewielkie. Ostatnio jesteśmy mocno zabiegani, także przyda nam się chwila wytchnienia. Zostajemy w domu i większość dnia spędzamy w naszym ogródku, najpierw z Babcią Bożenką, a potem z naszymi Przyjaciółmi. Zamiast hałasu i wielkich atrakcji, wybieramy spokój …Przeczytaj cały wpis