Wstaję rano, wyspany i szczęśliwy. Za oknem wita mnie najpiękniejszy widok na świecie. Nie widać domów, nie widać sklepów, nie widać ulic. Widać tylko niebo, drzewa i góry. Dzień dobry Bieszczady!Zamykamy pokój, schodzimy na dół i witamy się z gospodarzami, którzy zdążyli zasnąć zanim my zdążyliśmy wczoraj dojechać. Zjadamy śniadanie i szykujemy się do drogi. To będzie dobry dzień.
Po tylu godzinach spędzonych w aucie, dzisiaj nie chcemy do niego wsiadać. Z przełęczy Przysłup Caryński (795 m.n.p.m.), na której znajduje się nasze schronisko, możemy udać się w …Przeczytaj cały wpis
Archiwa tagu: wakacje
W drogę!
Jest takie miejsce, gdzie dotykając stopami ziemi, rękoma dotykasz nieba. Bieszczady. To wyjątkowe miejsce, jedyne w swoim rodzaju. Miejsce, w którym 12 lat temu poznali się moi Rodzice. Miejsce, gdzie w sierpniu 2007r., minęli się na szlaku do ruin klasztoru w Zagórzu. Miejsce, w którym się w sobie zakochali. Miejsce, bez którego nie byłoby ich, a co za tym idzie, nie byłoby nas, nie byłoby mnie. Miejsce, które wpada w serce i pozostaje w nim na zawsze. Miejsce, gdzie jak mówią, jedzie się tylko raz, a potem już tylko się wraca. Miejsce, do którego Rodzice wracają po jedenastu latach i zabierają nas tam ze sobą.Już za chwilę, już za moment, ruszymy ku wielkiej przygodzie, ale najpierw musimy się do niej dobrze przygotować.
Korzystając z listy niezbędnych rzeczy z poprzednich wyjazdów, z listy rzeczy, które brałem na wakacje w Kiejkutach, z tego, co przychodzi nam do głowy i z tego, co podesłała nam Ciocia …Przeczytaj cały wpis
„Ona już Tobie dała. Za późno.”
Środa, 3. lipca
Na śniadanie dostaję Jogurtos zmieszany z truskawkową Jogobellą. „Śmietan” w ogóle mi nie przeszkadza, ale truskawki są niestety za duże. Nie wszyscy lubią jogurty z dużymi kawałkami owoców. Ja na przykład wolę małe – niewidoczne dla oczu i niewyczuwalne dla języka.
Do przedszkola zabieram naleśniki, które zjadam i dwa czerwone banany, które z powrotem przynoszę do domu. To, że zjadłem czerwone banany w kinie, niczego nie zmienia. W kinie było ciemno, niczego nie było widać, nie wiedziałem, co jadłem. W przedszkolu jest …Przeczytaj cały wpis
Pogaduszki z Pietruchą
Kiedy człowiek przez trzy dni jeździ na turnus, to musi potem porządnie odpocząć. Tym bardziej, jeśli po dwóch dniach przerwy będzie jeździł dalej. Najlepszym odpoczynkiem jest leżenie plackiem i nicnierobienie, albo wręcz przeciwnie – dzikie szaleństwo. Ja wybieram opcję numer dwa razy dwa. Dzisiaj śmigam na Stare Miasto na koncert Julii Pietruchy, a jutro do Starogardu na koncert Sunny Money.Tak bardzo nie chcemy się spóźnić, że przyjeżdżamy …Przeczytaj cały wpis
Jedno oko na Maroko i drugie też
Prawie dwa lata czekałem na wizytę u okulisty w ramach NFZ, także fakt, że w kolejce pod drzwiami czekam 1,5 godziny nie ma już chyba większego znaczenia. Przy rejestracji podają co prawda godzinę przyjęcia, jednak tak naprawdę jest to czas orientacyjny, taki sam dla wielu pacjentów. Jedyny plus oczekiwania jest taki, że w poczekalni są książki o Marcie, czyli bohaterce mojej ulubionej kreskówki, także mogę sobie „poczytać”.Dzisiaj zakraplania nie będzie. Nie ma takiej potrzeby, gdyż całkiem niedawno, w styczniu tego roku, miałem je podczas prywatnej wizyty.
Za to sprawdzają mi widzenie na odległość z zasłoniętym lewym i prawym okiem. Rozpoznaję prawie wszystko, jednak kiedy obrazki …Przeczytaj cały wpis
237 km. od domu, bez rodziców, bez rodzeństwa…
…czyli najlepsze wakacje na świecie!
Wiecie co jest najgorsze w byciu niepełnosprawnym? To, że wiele rzeczy Cię omija. To, że chciałbyś coś zrobić, ale nie możesz. Chciałbyś pobiec, ale mięśnie w nogach za słabe. Wspiąć się na najwyższe …Przeczytaj cały wpis
Dinozaury, jaskiniowcy i piraci, czyli rodzinno-przyjacielski wypad do największego w Polsce Rodzinnego Parku Rozrywki – Łeba Park
Majówka zbliża się wielkimi krokami, a my wciąż nie wiemy, co robić, gdzie pojechać, kogo odwiedzić i co zobaczyć. Chcemy się ruszyć, ale nie mamy żadnego pomysłu. Wiemy za to, czego nie chcemy. Nie chcemy jechać zbyt daleko, bo nasz samochód może mieć kłopot z pokonaniem długiego dystansu, a poza tym jest dość niewygodny odkąd jest nas pięcioro. Nie chcemy jechać na długo, żeby nie musieć płacić za nocleg poza domem, ani upychać tych wszystkich tobołów, które „na pewno się przydadzą”. No i nie chcemy się nudzić!Z pomocą przychodzi nam …Przeczytaj cały wpis
W Toruniu najlepsze są… lody!
Po dwóch tygodniach turnusu w Fundacji „Ja Też”, po dwóch tygodniach przedszkola i popołudniowych zajęć z krakowskiej, po kilku zajęciach w Szkole Jedzenia… zasłużyłem na urlop! A skoro zasłużyłem, to pojechałem. Dzięki uprzejmości mojego kumpla Teosia i jego rodziców, pojechałem do Torunia, gdzie czekało na mnie przeprzytulne mieszkanko nieopodal starówki.
31. lipca ruszam w trasę…
Aby mieć dużo sił na zwiedzanie stolicy pierników, zasypiam zaraz po starcie i śpię aż do końca. „Aż”, to może zbyt duże słowo, bo nie jedziemy wcale tak długo, jakby się mogło wydawać. Toruń jest blisko, a droga całkiem niezła, więc po jakiś dwóch godzinach jesteśmy na miejscu. Z górą tobołów (bo na tygodniowy wyjazd trzeba zabrać wszystko, na wszystkie ewentualności) wtaczamy się na trzecie piętro. Za drzwiami znajduje się najfajniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałem. No i jest w nim gitara! I bęben! I mnóstwo książek! Czyli to, co lubię najbardziej.
Pierwszego dnia ruszamy na „zwykły” spacer. Idziemy zobaczyć fontannę, starówkę z Krzywą Wieżą, pomnik Kopernika, Wisłę i sąsiadujący z nią plac zabaw. W Toruniu dużo się dzieje, więc zgodnie z zaleceniem mamy Teosia obserwujemy słupy w poszukiwaniu atrakcji. Na dziś wynaleźliśmy teatr z Hiszpanii. Niestety są strasznie głośni, więc równie szybko jak tu pędziliśmy, opuszczamy widownię i wędrujemy w poszukiwaniu spokojniejszej miejscówki.
- Jeden wózek i jedna siła napędowa. Za to pasażerów aż trzech.
- Pasażer na gapę odpadł, a my dotarliśmy do pierwszej fontanny.
- A kuku Marysiu! Teraz ja będę Cię zabawiał!
- Antoś i piesek prof. Filutka…
- Tu dotknąć, tam podrapać i szczęście murowane!
- Na rynku atrakcji nie brakuje. Wśród nich… wielkie bańki!
- Mam pieska! Mam pieska!
- Niestety nie jest ani mój, ani Antosia, a wypożyczony. Ale miły, jak własny.
- Załapaliśmy się na teatr w kole, ale choć grali wesoło, to dla mnie i Maniuty było zdecydowanie za głośno.
- Tak się wspinałem, tak nawykrzywiałem…
- …że teraz Antoś musi trzymać, żeby się nie zawaliło!
- Tam mnie jeszcze nie było!
- Antoś rycerz. Najdzielniejszy z najdzielniejszych.
- Obok nas mina, a za nami Wisła.
- Jest i plac zabaw!
Pieska, którego razem z Antosiem …Przeczytaj cały wpis
Poznaję Poznań
Wstajemy i coś nie możemy się wybrać na miasto. Dobrze nam u Basi i Radzia. W końcu po pysznym śniadaniu i serii zdjęć ruszamy.
Leżakuję jeszcze chwilę na gigantycznej parówie… …Przeczytaj cały wpis