Wielka Fabryka Świętego Mikołaja

Zaczął się ostatni tydzień przed świętami. Ostatni tydzień pracy przed długim, cudownym lenistwem. Po raz ostatni w tym roku pojadę na zajęcia do Skarszew i po raz ostatni w tym roku pojadę do OWI.

Jest poniedziałek…

…i jak zawsze jestem w Skarszewach. Tak jak śpiewaliśmy wiosną o wiośnie i jesienią o jesieni, tak teraz śpiewamy o zimie, choć wcale jej nie widać.


U p. Kasi cały czas ćwiczymy Dziecięcą Matematykę. Poznaję figury geometryczne – koło, kwadrat, trójkąt i prostokąt. Uczę się liczenia od 1 do 5 i dowiaduję się …Przeczytaj cały wpis

Zamienię krowę na pompon

Wtorek…

Przehandlowałem krowę! Dzisiaj w OWI, pod koniec zajęć z p. Asią dokonałem uczciwej zamiany. A było to tak… uwielbiam bawić się takimi piłkami, które są pomponami z gumek. Nie wiem, czy wiecie o czym mówię, bo nie jest łatwo to opisać. Ale jest sobie taka kula, coś jak WOW, tylko że nie gada, nie lata i nie świeci, i ta kula jest pomponem zrobionym z gumek przypominających gumki recepturki. Wspaniałe doznania dotykowe dla moich łapek. Mogę się tym bawić i bawić bez końca, i sprawia mi to ogromną przyjemność. Dzisiaj znalazłem taki pompon u p. Asi, ale kiedy miałem wychodzić, pani chciała go z powrotem. Nie bardzo mi to pasuje, więc myślę, myślę, myślę i mam! Wymyśliłem! Zamiast pompona, oddaje moją ulubioną krowę. Pani pyta, czy chcę się zamienić, a ja na to, że „ta!” i od razu, na wszelki wypadek robię „papa” i razem z pomponem podążam w kierunku drzwi. Za zgodą p. Asi zabieram „moją” fredzlową piłkę. Tylko na tydzień, ale jest!

Zaraz po OWI jadę do Gdyni, na zajęcia z Magdą.Metoda Krakowska Dzisiaj ćwiczymy m.in coś takiego… Magda kładzie mi przed nosem pasek, na którym narysowanych jest kilka obrazków, np. figur geometrycznych. Moim zadaniem jest dopasowanie takich samych pod spodem. Z jednej strony to pestka, bo …Przeczytaj cały wpis

Kilka powodów do dumy

Ostatnio znowu nic nie pisałem, za to nadrobiłem zaległości w odpisywaniu na wiadomości na facebooku. Teraz muszę poodpisywać jeszcze na maile i wtedy będę na czysto i nie będę miał poczucia, że kogoś z Was zaniedbuję.

Przez ostatnie kilka dni dużo się działo, ale nie mam czasu żeby o wszystkim opowiadać. Powiem tylko tyle, że mieliśmy z Tatą i z Antosiem męski weekend, bo Mama szkoliła się w Toruniu. W sobotę wcześnie rano pojechałem z moim Antosiem na konkurs, w którym jego grupa zajęła drugie miejsce. Pękam z dumy!Mój AntośNo i to tyle z sobotnich zajęć. Mój basen przepadł i moja rehabilitacja też. Tata zapomniał, ale nie ma tego złego… dzięki temu mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie, niż w ciągu mojego zabieganego tygodnia.

A w niedzielę też przepada to, co moje… od zaprzyjaźnionych Fanów dostałem bilety do Wielkiej Fabryki Świętego Mikołaja, ale Tata zostawia mnie z Babcią i zabiera tylko Antosia.Antoś i elf Na szczęście Mama wygrała drugi bilet w facebookowym konkursie, więc ja też pójdę. Hurrra! 😀

A teraz o tym, co w nowym tygodniu…

W poniedziałek robiłem to, co zwykle, więc już nie będę do tego wracał i przejdę od razu do wtorku.

We wtorek…

….obchodzę 34. miesiąc życia. Jeszcze dwa i będę już bardzo, ale to bardzo duży.
Ostatnio opowiadałem Wam, że zacząłem Dziecięcą Matematykę wg Gruszczyk-Kolczyńskiej. Pani Kasia pokazuje mi figury, ćwiczy pamięć i kojarzenie, uczy liczenia, a moja nauka nie idzie w las! Dzisiaj (tj. 2. grudnia) siedzę sobie przy stoliku i czekam na serek waniliowy. Mama coś się ociąga, więc w myślach mówię do niej „liczę do trzech i serek ma być” 😉 Ale na głos wypowiadam tylko tyle… „eden, wa…” i przekładam liczone paluszki. No to taki sukces na moją kolejną miesięcznicę.

A w środę…

…żeby odsapnąć po wczorajszym, intensywnym dniu, odwołuję moje zajęcia w Skarszewach. Dzień zaczynam od zajęć u Magdy, a tam kolejne sukcesy, małe i wielkie kroki milowe na zajęciach prowadzonych Metodą Krakowską. I jeszcze trochę nowości. Tadam!




Cztery sukcesy po krakowsku i początek Dziecięcej Matematyki

Dzisiaj trzeba wcześnie wstać. Tata przychodzi do mnie ok 6:45 i na śpiocha podaje mi euthyrox. Wciągam go szybciutko i śpię dalej. Tata się odwraca i słyszy „szuszu”, odwraca się jeszcze raz, a tu ja stoję sobie na podłodze i powoli, zupełnie nieprzytomny ruszam w jego kierunku! Po raz kolejny wyszedłem z łóżeczka przez górną barierkę i zrobiłem to tak szybko, że Tata nie zdążył się nawet obrócić. Bierze mnie na ręce, a ja kładę mu główkę na ramieniu i jak gdyby nigdy nic śpię sobie dalej.

Na muzykę zwykle się nie spóźniam, żeby nikt przypadkiem nie zajął mojej miejscówki w pierwszym rzędzie, zaraz przy gitarze. No ale dziś tak jakoś wychodzi, że jestem spóźniony. Wszystko przez Mamę, bo zabrała wszystkie klucze od domu, no i musiała zawrócić żeby oddać Tacie jeden komplet, bo inaczej nie miałby jak wyjść do pracy. Z tego kręcenia się w kółko dojeżdżam spóźniony, ale na całe szczęście nikt się nie połasił na moje miejsce. Siedzę więc p. Mateuszowi na kolanie, lub tuż obok i tańczę, i śpiewam, i gram, i podpatruję skąd wychodzą dźwięki. A w ogóle to dzisiaj wyglądamy prawie jak bliźniaki 😉Ja i p. MateuszŚpiewanie, granie i tańczenie dobiega końca i czas iść na zajęcia do p. Sylwii. Zaczynamy od masażu rączek …Przeczytaj cały wpis

Zaczynam współpracę z Dorotkowem

Znowu jestem strasznie w tyle, ale to nic. Połowę informacji pominę i jakoś to będzie. Ostatnio opowiadałem o wtorku, to teraz dwa słowa o środzie. Najpierw, super wcześnie rano byłem w Skarszewach i prawie mi się udało nie spóźnić.

Zaraz potem zawinąłem się do auta i pojechałem na Metodę Krakowską z Magdą, ale w środę zupełnie mi nie szło. Nic mi się nie chciało, wszystko mnie rozpraszało.Metoda KrakowskaNie zasnąłem wracając ze Skarszew, nie zasnąłem wracając od Magdy, nie zasnąłem wracając …Przeczytaj cały wpis

Sukcesy po krakowsku

5. listopada

Antoś został wczoraj u Babci. To taka cotygodniowa tradycja, żebym w środy, kiedy zaczynam Skarszewy o 8:30, nie musiał wstawać z Mamą przed świtem. Śpi się nam tak dobrze, że mimo, że nie odwozimy Antosia do przedszkola, to i tak się spóźniamy, a właściwie to nie docieramy na pierwsze zajęcia. Zamiast trafić na terapię ręki do p. Sylwii idę prosto do p. Michała. Jak dotąd niewiele mieliśmy wspólnych zajęć, więc póki co się poznajemy. Kolejne zajęcia mam z p. Magdą, a potem idę z Mamą do Wiejskiego Zakątka, do moich ulubionych zwierzaków – królików, owiec, psa i konia.

Zaraz po zakątku, pakuję się z Mamą do samochodu i jedziemy na pierwsze po turnusowej przerwie zajęcia z Metody Krakowskiej, z Magdą nr 1. Jest takie ćwiczenie z którym miałem zawsze problem, nie potrafiłem …Przeczytaj cały wpis

Czternasty, ostatni dzień turnusu w Zabajce

Już dzisiaj wracamy do domu, ale zanim to nastąpi mam jeszcze kilka zadań do spełnienia.

  • o 8:30 idę na terapię z edukacją,
  • o 9:00 na rehabilitację; dzisiaj jest mój szczęśliwy dzień i skaczę na pająku,
  • o 10:00 na hipoterapię,hipoterapia, zabajka
  • o 10:35 na masaż,Zabajka, masaż
  • o 11:00 do Sali Doświadczania Świata,Zabajka, Sala Doświadczania Świata
  • o 12:00 na kinezjologię (to zamiast zajęć logopedycznych)…

I tyle. Koniec. Wracam do domu, do Taty i do Antosia. Hip hip hurrra! A do Zabajki wrócę za rok, w listopadzie, razem z moją zespołową paczką. Jestem już zapisany i mam nadzieję, że nic się nie zmieni.

Wszystkim moim zabajkowym terapeutom – Paniociociom i Panowujkom dziękuję za udaną współpracę! Do zobaczenia!

I jeszcze małe podsumowanie …Przeczytaj cały wpis

Trzynasty dzień turnusu, jutro wracamy do domu!

No i jest, zaczął się trzynasty, przedostatni dzień turnusu w Zabajce. Choć bardzo mi się tutaj podoba, to muszę przyznać, że za domem już tęsknię, a dokładniej to za Tatą i za Antosiem. Dzisiaj, to z tej tęsknoty do kilku mijanych panów mówię na „tato”, ale kiedy Mama pokazuje mi Tatę na zdjęciu, to od razu biorę od niej obrazek, mocno tulę i wołam radośnie „Tata, Tata!”, wiem, że to ten prawdziwy. A jak dostaję zdjęcie Antosia, to całuję, tulę i wołam „Atos, Atos”. Pora wracać do domu.

Ale zanim dostanę swój wypis, muszę jeszcze trochę popracować. Rano, jak zawsze, mam Terapię z Edukacją z Paniociocią Kamilą. Dzisiaj utrwalamy kolory, bo już w poniedziałek, na moich zajęciach w Skarszewach, p. Kasia na pewno sprawdzi, czy niczego nie zapomniałem i czego nowego się nauczyłem. Bierzemy więc 4 patyki, wbijamy w matę i nawlekamy, tzn. ja nawlekam, a Paniociocia sprawdza, czy dobrze.

Na rehabilitację …Przeczytaj cały wpis

Jedenasty dzień turnusu, a konie idą w las. Dwunasty dzień turnusu, a ja wszędzie idę sam.

Dzień jedenasty

Pierwsze zajęcia zaczynam sam, ale pod koniec dołącza do mnie Mama żeby podpowiedzieć Paniocioci, co ma ze mną robić, bo prawda jest taka, że na pedagogicznych zajęciach w moich Skarszewach robię dużo więcej i o wiele trudniejsze rzeczy. A przecież nie po to przyjechałem na turnus żeby było łatwiej, tylko po to żeby było trudniej i intensywniej. Na rehabilitacji zostaję sam, a potem razem z Mamą idę na hipoterapię. Dzisiaj czeka na nas niespodzianka – wyjeżdżamy na przejażdżkę do lasu! Super! W stajni Ihaha, gdzie zwykle chodzę na hipoterapię, zazwyczaj jeżdżę na dworze, ale w lesie na koniu jeszcze mnie nie było.

Po „hipo” mam 30 minut przerwy i idę na SI. Zaczynamy od kąpieli w basenie z piłkami, potem bujając się na huśtawce, ze stopami wciśniętymi w podłoże, łapię Paniociocię Malwinę za dredy (bardzo mi się podobają!), a następnie zaczepiam kółka na sznurku. Następny w kolejce jest mały tor z przeszkodami. Na jego początku stoi pachołek z kółkami, które mam nawlec na drugi pachołek, który stoi na końcu trasy. Trochę oszukuję i zamiast po jednym, biorę po dwa kółka, potem próbuję ominąć trasę łukiem, żeby na koniec pokonać ją na czworaka. Przedostatnim zajęciem są skoki na trampolinie. Kiedy Paniociocia mnie trzyma, to sam się wybijam i pięknie skaczę, ale tak całkiem się wybić i podskoczyć potrafię jedynie na „pająku”. Ostatnie zadanie to bujanie na piłce – najpierw na siedząco, potem na leżąco.

Na grupowe zajęcia prowadzone Metodą Weroniki Sherborne nie idę, bo jak pójdę nie zdążę się wyspać. O 13:30 zaczynam zajęcia w SDŚ z nową Paniociocią. Choć jest całkiem ciemno, bez problemu sprzątam białe serduszka rozsypane po podłodze. Dobrze je widać przy zapalonej lampie ultrafioletowej. Brykam też po łóżku wodnym, próbuję wskoczyć na główkę do bąbelkowego walca i bawię się przy dźwiękowej i świetlnej tablicy.Sala Doświadczania Świata

Potem idę chiropraktykę. Spacer w kombinezonie odpuszczam, bo na sali rehabilitacyjnej mamy grupowe zdjęcie zabajkowe.zabajkaOstatnie zajęcia na dziś to hydroterapia czyli dzikie szaleństwa w wielkiej wannie.Hydroterapia

HydroterapiaW ramach popołudniowych zajęć mamy jeszcze lepienie z masy solnej.

Dwunasty dzień turnusu, a ja idę wszędzie sam

Dziś jest taki dzień, że na wszystkie zajęcia chodzę całkiem sam. Wstaję rano, biorę euthyrox, siusiam na nocnik, przebieram się, jem śniadanko i jestem gotowy do pracy. Ciocie zaprowadzają mnie i odbierają ze wszystkich zajęć, a Mama śpi, chyba będzie chora. Na terapię z edukacją odprowadza mnie Ciocia Asia, a potem mnie odbiera i odprowadza na rehabilitację, na kombinezon. Śmigam sobie razem z Matim w DUNAG – 02 i mimo, że mam przypięte buty, w ogóle się nie buntuję.

zdj. Ciocia Magda

zdj. Ciocia Magda

Z rehabilitacji wychodzę sam, ale przechwytuje mnie Ciocia Edzia i przebiera na konie, i Ciocia Asia, która karmi mnie bananem, a potem razem z Matim i Ciocią Magdą idę na hipoterapię.

hipoterapia

(fot. Ciocia Magda)

Wracamy razem i przejmuje mnie Ciocia Asia z Amelką i razem idziemy na masaż. Potem, jak pałeczka w sztafecie przeskakuję w ręce Cioci Moni i razem z Ciocią i Adasiem idziemy na terapię funkcjonalną. Dzisiaj, po raz drugi, zajmujemy się jedzeniem. Mamy czekoladę, marmoladę, miód, płatki kukurydziane i kulki nesquik.

Wkładam rękę do miski z czekoladą, bo trochę mnie kusi, ale wtedy przestaje mi się podobać. Odruchowo wycieram rękę w bluzkę, ale okazuje się, że bluzkę już zdjąłem, więc czekoladę rozcieram sobie po brzuchu. Okropność!

Na Sherborne też idę z Ciocią Monią i przez cały czas siedzę na jednym z jej kolan. Na drugim siedzi Adaś, a potem razem z Ciocią Asią wracam wreszcie na górę i idę do Mamy. Mama mnie tuli i razem zasypiamy na 1,5 godziny.

A potem wstajemy i razem ruszamy na obiad, i na dogo- i felinoterapię.

Ósmy dzień turnusu, czyli bliżej niż dalej i jeszcze dzień dziewiąty

Dzisiaj mija ósmy dzień odkąd jestem w Zabajce. Przede mną jeszcze sześć, ale jakby policzyć tylko te dni,w których są ćwiczenia (5 dni za mną, jeden w trakcie, 5 przede mną), to właśnie wkroczyłem w drugą połowę.

Mama jest chyba bardziej zmęczona niż ja, bo dzisiaj zostawia mnie samego na dwóch pierwszych zajęciach – na terapii edukacyjnej i na rehabilitacji, a po południu jeszcze u logopedy. Po drugich zajęciach zabiera mnie na górę – na siusianie, przebieranie i ubieranie, i razem idziemy na hipoterapię.HipoterapiaPół godziny …Przeczytaj cały wpis