Przez ostatnie trzy tygodnie wydarzyło się tak dużo, że spokojnie mógłbym tymi wspomnieniami pokolorować cały długi rok. Jak zawsze, chciałbym podzielić się wszystkim, ale jak to ostatnio bywa… na szczegóły nie mam czasu.
A chciałem Wam powiedzieć, że…
- od 1. września jestem już pełnoprawnym przedszkolakiem. Codziennie chodzę do przedszkola i jestem tam od ok 9:00/9:30 do ok 15:30. Do przedszkola idę chętnie i chętnie zdejmuję buty i zakładam kapcie. Wątpliwości mam przed wejściem na salę, ale jak już wejdę, jest dobrze. Codziennie przed wyjściem zjadam swój jogurcik, a na miejscu w przedszkolu swoją paszę ze słoika – naleśniki i obiadek. Codziennie proponują mi w przedszkolu coś przedszkolnego, a ja codziennie odmawiam. Basia próbowała nakarmić mnie kanapkami, ale też się nie skusiłem. Albo dlatego, że dzień wcześniej od niej oberwałem, albo dlatego, że wszystkim odmawiam. Raczej nie tęsknię i nie płaczę, ale zdarzają mi się trudniejsze chwile.
- od 1. września mój Antoś jest pełnoprawnym uczniem. Co prawda, pasowania jeszcze nie miał, ale miał już rozpoczęcie roku szkolnego, poznał już swoją panią wychowawczynię, nowe koleżanki i kolegów. No i ma tornister.
- Trzy razy w tygodniu jeżdżę na zajęcia prowadzone Metodą Krakowską. Mam je w poniedziałki, wtorki i środy przed przedszkolem. Po południu, w środę i w piątek chodzę na basen. Mam też rehabilitację i hipoterapię. Zajęcia w moich ulubionych Skarszewach zawiesiłem na czas czterech miesięcy. Wrócę, jak Mania podrośnie.
- rozgadałem się na maksa. Mama pyta, a ja słucham, rozumiem i odpowiadam. Leżymy sobie wieczorem w łóżku i uskuteczniamy małe pogaduszki. Mama zadaje mi pytania otwarte, dotyczące sytuacji sprzed kilku godzin, a ja je rozumiem i odpowiadam…
Mama – Czym jechałeś na basen?
Staszek – Autobusem.
Mama – A z kim jechałeś?
Staszek – Z Babcią.
Mama – A kto był na basenie?
Staszek – Maja, Amelka, Lena, Adaś… - jakiś czas temu poznałem Kubusia – brata mojego zespołowego kumpla Szymka, a teraz poznałem Julkę – siostrę mojej zespołowej koleżanki Amelki.
- zupełnie niespodziewanie, razem z Antosiem i z Rodzicami pojechałem na wycieczkę do Pucka. Głównym powodem był zakup roweru dla Antosia, ale przy okazji wpadliśmy na plażę żeby nakarmić kaczki… Z braku chlebka, dokarmiałem kaczki piaskiem i patykami, zapewniając o wyborności mojej kuchni… „Kaczka am, je. Patyk, mmm, pycha!”. Jednak mimo moich zapewnień i wielkich zdolności kulinarnych, żadna kaczka się nie skusiła.
- mój rehabilitant – Kukasz miał ostatnio ślub (Gratuluję!), na który bardzo chciałem pojechać i strasznie mi szkoda, że nie dałem rady, zwłaszcza, że p. Łukasz i jego świadkowie ubrali do ślubu po dwie różne, pasiaste skarpetki. Wszystko specjalnie dla mnie! W tym ważnym dla siebie dniu Kukasz pokazał, że można mieć zespół Downa (tak jak ja) i być super gościem i można być młodym, przystojnym mężczyzną (tak jak Kukasz) i być wrażliwym na potrzeby innych. Klawo!
- w pewną piękną sobotę odwiedzam Babcię Tesię i Dziadka Rysia, który jest bardzo chory. Okazuje się, że to moje ostatnie spotkanie z Pradziadkiem, który odchodzi cztery dni później. Cieszę się, że zdążyłem się pożegnać. Pogrzeb Dziadka był w ten sam dzień, co ślub Kukasza — to dlatego nie udało mi się na niego dojechać i zobaczyć kolorowych skarpet na własne oczy.
I to by było tyle jeśli chodzi o to, co zdążyło się wydarzyć między 1., a 13. września. Teraz zaczyna się nowy rozdział …Przeczytaj cały wpis