Globaltica 2019, dzień 1.

Przyzwyczaiłem Was do codziennych wpisów i siebie samego też. Jednak, kiedy tak dużo się dzieje, lepiej trochę pominąć i iść dalej, niż się zatrzymać i gromadzić zaległości, z których, z braku czasu, już nigdy się nie wygrzebię. Z tego powodu omijam wczorajszy dzień i przechodzę do czwartku.

Minutnik pika, mogę jeść. Podobnie jak wczoraj, sam sobie szykuję śniadanie. Zanim Mama pojawia się w kuchni, mam już w brzuchu dwa banany i liźniętego ananasa – prosto z mojego nowego talerzyka. Informuję tylko Mamę, że „już pikało, że mogę jeść” i zadowolony opuszczam kuchnię. Idę się ubrać i umyć zęby, żeby zdążyć na dzisiejsze zajęcia. Na turnusie …Przeczytaj cały wpis

Najlepsze lody są o smaku kupy, czyli 2. dzień Warsztatów Rozwoju Mowy w Fundacji „Ja Też”

Dzisiaj rozpoczynam zajęcia o godzinę później. O godzinę później więc wstaję i o godzinę później wychodzę z domu. Na miejsce docieram kilka minut przed czasem, także mam jeszcze chwilę na korytarzowe pogaduszki z nowym kolegą.

Nie wiem, czy Wy też tak macie, że jak się wyśpicie, to od razu wszytko Wam lepiej wychodzi i bardziej się chce? Ja tak mam! Dzisiaj się wyspałem. Dzisiaj jestem też oswojony z nową sytuacją i nowym rytmem dnia, także praca idzie mi całkiem świetnie.Tak, jak wczoraj, tak i dzisiaj, zajęcia zaczynam z Iwoną. Iwonę bardzo lubię i prawie zawsze pięknie i chętnie z nią pracuję. Prawie, bo wczoraj akurat nie. Za to dzisiaj nadrabiam! Jestem pilny przez całe 50 minut i choć mam swoje pomysły i bywam uparty, to jednak …Przeczytaj cały wpis

Dramat w pociągu, czyli 1. dzień Warsztatów Rozwoju Mowy w Fundacji „Ja Też”

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz napisałem Wam coś o tym jak i czego się teraz uczę. Wiąże się to z tym, że kiedy ja się uczę, mój sekretarz (czyt. Mama), zamiast siedzieć obok i obserwować, jest gdzieś z Marysią i się nią zajmuje. Ale dzisiaj jest zupełnie inaczej. Przynajmniej na początku.

Pierwsze turnusowe zajęcia zaczynam o 8:00, a to oznacza, że muszę wstać bardzo wcześnie. O 6:40 przychodzi do mnie Mama. Odsłania okna i na łyżeczce z wodą, podaje mi rozgnieciony Euthyrox – moją codzienną dawkę 50 µg. Teraz mam 30 minut na to, żeby zrobić siusiu, odświeżyć się i ubrać oraz przygotować sobie śniadanko – dwa jogurciki malinowe Jogobella.

Po śniadaniu, idziemy z Mamą myć zęby. Mama swoje, ja swoje. Wkładamy sandałki i bierzemy nasze tobołki. Mama swoje (kubek, kawę, herbatę, mleko, cuksy i batoniki zbożowe), a ja swoje (chusteczki, zeszyt, wodę, naleśniki Hipp, obiadek z indykiem Bobovita, serek Danio, banana, miskę i dwie łyżki). Ruszamy.

Na drodze, za zjazdem z obwodnicy są korki, bo jeden pas jest zablokowany. Przez to tracimy kilka cennych minut i o te kilka minut spóźniam się na pierwsze zajęcia.

Iwona już czeka. Bardzo ją lubię. Jednak dzisiaj nie mam ochoty na naukę. Po wypoczynku na wsi, po zabawach na świeżym powietrzu, po beztroskim czasie spędzonym z Babcią i Przyjaciółmi, nie jest łatwo usiąść przy stoliku i pracować. Dlatego się trochę buntuję.Zaczynamy i kończymy na sekwencjach, a właściwie na jednej sekwencji, bo tylko tyle udaje mi się dzisiaj zrobić. Najpierw się obrażam, potem świruję, potem nie chcę, potem troszkę pracuję, a potem znów się obrażam i kółko się zamyka. Zadanie nie jest trudne, tylko trudno …Przeczytaj cały wpis