Kolejne trzy dni bez pieluchy, kolejne trzy dni bez skuchy

Poniedziałek, szósty dzień bez pieluchy

Ferie się skończyły, a ja wracam do mojego normalnego trybu tygodniowego. Wcześnie rano odwożę Antosia do przedszkola i śmigam do Skarszew. Bez pieluchy. Bez skuchy!

Zaczynam od muzyki i jak zawsze jestem najbliżej jak tylko mogę…MuzykoterapiaPotem śmigam do p. Sylwii ćwiczyć …Przeczytaj cały wpis

Akcja „odpieluchowywanie”, Mister przedszkola „Oleńka” i „Dobre Rady”

Od poniedziałku…

…miałem mieć wolne. A tymczasem rano dzwoni do nas p. Agnieszka i mówi, że jest wolne, ale miejsce na turnusie, bo ktoś się pochorował. Pakujemy manatki i jedziemy! Drugi tydzień zaczynam dopiero o 10:15, więc mimo, że jest to nagła i niespodziewana wiadomość, powinniśmy zdążyć.

P. Mateusz wcale się nas nie spodziewał i zamiast czekać na moje indywidualne zajęcia, powędrował do przedszkola. Na szczęście udało mi się go znaleźć i razem z Mamą, i z Antosiem przyłączam się do grupy.muzykoterapiaPo …Przeczytaj cały wpis

Drugi tydzień na chorobowym, a ja powoli wracam do pracy

W poniedziałek…

…zwykle mam Skarszewy. W ten poniedziałek – Skarszewy wyjątkowe, bo przedszkolaki występują dla swoich babć i dziadków. Też bym chciał wystąpić, ale niestety… kaszel nadal mocno się mnie trzyma, podobnie jak katar. Zamiast do Skarszew, jadę na kontrolę do pani doktor.

Ale zanim pojadę do lekarza, siedzę z Mamą w domu i pracuję Metodą Krakowską. Sam wypatrzyłem ukryte na szafie materiały! Pokazuję je Mamie i wołam „A”, a Mama pyta, czy chcę poczytać. Potwierdzam, więc zaczynamy. Pracuję pilnie przez całe 50 minut!

W porze mojej drzemki idziemy na kontrolę. Okazuje się, że lewe oskrzela nadal mają stan zapalny i dalej muszę przyjmować antybiotyk. Poprzedni zdążyłem już wyrzucić, więc kupujemy nowy, a do tego specyfiki do inhalacji. Na dzień pomagające kaszleć, na noc wyciszające. Wszytko ładnie łykam (tzn. syrop na kaszel), bez problemów się inhaluję (pod warunkiem, że mogę w tym czasie oglądać „Peppę Pig”), ale antybiotyk zupełnie mi nie wchodzi i za każdym razem pluję nim dalej niż widzę. Niestety nie ma zmiłuj. Jak chcę wyzdrowieć, wrócić na moje …Przeczytaj cały wpis

Wielka Fabryka Świętego Mikołaja

Zaczął się ostatni tydzień przed świętami. Ostatni tydzień pracy przed długim, cudownym lenistwem. Po raz ostatni w tym roku pojadę na zajęcia do Skarszew i po raz ostatni w tym roku pojadę do OWI.

Jest poniedziałek…

…i jak zawsze jestem w Skarszewach. Tak jak śpiewaliśmy wiosną o wiośnie i jesienią o jesieni, tak teraz śpiewamy o zimie, choć wcale jej nie widać.


U p. Kasi cały czas ćwiczymy Dziecięcą Matematykę. Poznaję figury geometryczne – koło, kwadrat, trójkąt i prostokąt. Uczę się liczenia od 1 do 5 i dowiaduję się …Przeczytaj cały wpis

Zamienię krowę na pompon

Wtorek…

Przehandlowałem krowę! Dzisiaj w OWI, pod koniec zajęć z p. Asią dokonałem uczciwej zamiany. A było to tak… uwielbiam bawić się takimi piłkami, które są pomponami z gumek. Nie wiem, czy wiecie o czym mówię, bo nie jest łatwo to opisać. Ale jest sobie taka kula, coś jak WOW, tylko że nie gada, nie lata i nie świeci, i ta kula jest pomponem zrobionym z gumek przypominających gumki recepturki. Wspaniałe doznania dotykowe dla moich łapek. Mogę się tym bawić i bawić bez końca, i sprawia mi to ogromną przyjemność. Dzisiaj znalazłem taki pompon u p. Asi, ale kiedy miałem wychodzić, pani chciała go z powrotem. Nie bardzo mi to pasuje, więc myślę, myślę, myślę i mam! Wymyśliłem! Zamiast pompona, oddaje moją ulubioną krowę. Pani pyta, czy chcę się zamienić, a ja na to, że „ta!” i od razu, na wszelki wypadek robię „papa” i razem z pomponem podążam w kierunku drzwi. Za zgodą p. Asi zabieram „moją” fredzlową piłkę. Tylko na tydzień, ale jest!

Zaraz po OWI jadę do Gdyni, na zajęcia z Magdą.Metoda Krakowska Dzisiaj ćwiczymy m.in coś takiego… Magda kładzie mi przed nosem pasek, na którym narysowanych jest kilka obrazków, np. figur geometrycznych. Moim zadaniem jest dopasowanie takich samych pod spodem. Z jednej strony to pestka, bo …Przeczytaj cały wpis

Kilka powodów do dumy

Ostatnio znowu nic nie pisałem, za to nadrobiłem zaległości w odpisywaniu na wiadomości na facebooku. Teraz muszę poodpisywać jeszcze na maile i wtedy będę na czysto i nie będę miał poczucia, że kogoś z Was zaniedbuję.

Przez ostatnie kilka dni dużo się działo, ale nie mam czasu żeby o wszystkim opowiadać. Powiem tylko tyle, że mieliśmy z Tatą i z Antosiem męski weekend, bo Mama szkoliła się w Toruniu. W sobotę wcześnie rano pojechałem z moim Antosiem na konkurs, w którym jego grupa zajęła drugie miejsce. Pękam z dumy!Mój AntośNo i to tyle z sobotnich zajęć. Mój basen przepadł i moja rehabilitacja też. Tata zapomniał, ale nie ma tego złego… dzięki temu mieliśmy trochę więcej czasu dla siebie, niż w ciągu mojego zabieganego tygodnia.

A w niedzielę też przepada to, co moje… od zaprzyjaźnionych Fanów dostałem bilety do Wielkiej Fabryki Świętego Mikołaja, ale Tata zostawia mnie z Babcią i zabiera tylko Antosia.Antoś i elf Na szczęście Mama wygrała drugi bilet w facebookowym konkursie, więc ja też pójdę. Hurrra! 😀

A teraz o tym, co w nowym tygodniu…

W poniedziałek robiłem to, co zwykle, więc już nie będę do tego wracał i przejdę od razu do wtorku.

We wtorek…

….obchodzę 34. miesiąc życia. Jeszcze dwa i będę już bardzo, ale to bardzo duży.
Ostatnio opowiadałem Wam, że zacząłem Dziecięcą Matematykę wg Gruszczyk-Kolczyńskiej. Pani Kasia pokazuje mi figury, ćwiczy pamięć i kojarzenie, uczy liczenia, a moja nauka nie idzie w las! Dzisiaj (tj. 2. grudnia) siedzę sobie przy stoliku i czekam na serek waniliowy. Mama coś się ociąga, więc w myślach mówię do niej „liczę do trzech i serek ma być” 😉 Ale na głos wypowiadam tylko tyle… „eden, wa…” i przekładam liczone paluszki. No to taki sukces na moją kolejną miesięcznicę.

A w środę…

…żeby odsapnąć po wczorajszym, intensywnym dniu, odwołuję moje zajęcia w Skarszewach. Dzień zaczynam od zajęć u Magdy, a tam kolejne sukcesy, małe i wielkie kroki milowe na zajęciach prowadzonych Metodą Krakowską. I jeszcze trochę nowości. Tadam!




Cztery sukcesy po krakowsku i początek Dziecięcej Matematyki

Dzisiaj trzeba wcześnie wstać. Tata przychodzi do mnie ok 6:45 i na śpiocha podaje mi euthyrox. Wciągam go szybciutko i śpię dalej. Tata się odwraca i słyszy „szuszu”, odwraca się jeszcze raz, a tu ja stoję sobie na podłodze i powoli, zupełnie nieprzytomny ruszam w jego kierunku! Po raz kolejny wyszedłem z łóżeczka przez górną barierkę i zrobiłem to tak szybko, że Tata nie zdążył się nawet obrócić. Bierze mnie na ręce, a ja kładę mu główkę na ramieniu i jak gdyby nigdy nic śpię sobie dalej.

Na muzykę zwykle się nie spóźniam, żeby nikt przypadkiem nie zajął mojej miejscówki w pierwszym rzędzie, zaraz przy gitarze. No ale dziś tak jakoś wychodzi, że jestem spóźniony. Wszystko przez Mamę, bo zabrała wszystkie klucze od domu, no i musiała zawrócić żeby oddać Tacie jeden komplet, bo inaczej nie miałby jak wyjść do pracy. Z tego kręcenia się w kółko dojeżdżam spóźniony, ale na całe szczęście nikt się nie połasił na moje miejsce. Siedzę więc p. Mateuszowi na kolanie, lub tuż obok i tańczę, i śpiewam, i gram, i podpatruję skąd wychodzą dźwięki. A w ogóle to dzisiaj wyglądamy prawie jak bliźniaki 😉Ja i p. MateuszŚpiewanie, granie i tańczenie dobiega końca i czas iść na zajęcia do p. Sylwii. Zaczynamy od masażu rączek …Przeczytaj cały wpis

Zaczynam współpracę z Dorotkowem

Znowu jestem strasznie w tyle, ale to nic. Połowę informacji pominę i jakoś to będzie. Ostatnio opowiadałem o wtorku, to teraz dwa słowa o środzie. Najpierw, super wcześnie rano byłem w Skarszewach i prawie mi się udało nie spóźnić.

Zaraz potem zawinąłem się do auta i pojechałem na Metodę Krakowską z Magdą, ale w środę zupełnie mi nie szło. Nic mi się nie chciało, wszystko mnie rozpraszało.Metoda KrakowskaNie zasnąłem wracając ze Skarszew, nie zasnąłem wracając od Magdy, nie zasnąłem wracając …Przeczytaj cały wpis

Sukcesy po krakowsku

5. listopada

Antoś został wczoraj u Babci. To taka cotygodniowa tradycja, żebym w środy, kiedy zaczynam Skarszewy o 8:30, nie musiał wstawać z Mamą przed świtem. Śpi się nam tak dobrze, że mimo, że nie odwozimy Antosia do przedszkola, to i tak się spóźniamy, a właściwie to nie docieramy na pierwsze zajęcia. Zamiast trafić na terapię ręki do p. Sylwii idę prosto do p. Michała. Jak dotąd niewiele mieliśmy wspólnych zajęć, więc póki co się poznajemy. Kolejne zajęcia mam z p. Magdą, a potem idę z Mamą do Wiejskiego Zakątka, do moich ulubionych zwierzaków – królików, owiec, psa i konia.

Zaraz po zakątku, pakuję się z Mamą do samochodu i jedziemy na pierwsze po turnusowej przerwie zajęcia z Metody Krakowskiej, z Magdą nr 1. Jest takie ćwiczenie z którym miałem zawsze problem, nie potrafiłem …Przeczytaj cały wpis

Trzynasty dzień turnusu, jutro wracamy do domu!

No i jest, zaczął się trzynasty, przedostatni dzień turnusu w Zabajce. Choć bardzo mi się tutaj podoba, to muszę przyznać, że za domem już tęsknię, a dokładniej to za Tatą i za Antosiem. Dzisiaj, to z tej tęsknoty do kilku mijanych panów mówię na „tato”, ale kiedy Mama pokazuje mi Tatę na zdjęciu, to od razu biorę od niej obrazek, mocno tulę i wołam radośnie „Tata, Tata!”, wiem, że to ten prawdziwy. A jak dostaję zdjęcie Antosia, to całuję, tulę i wołam „Atos, Atos”. Pora wracać do domu.

Ale zanim dostanę swój wypis, muszę jeszcze trochę popracować. Rano, jak zawsze, mam Terapię z Edukacją z Paniociocią Kamilą. Dzisiaj utrwalamy kolory, bo już w poniedziałek, na moich zajęciach w Skarszewach, p. Kasia na pewno sprawdzi, czy niczego nie zapomniałem i czego nowego się nauczyłem. Bierzemy więc 4 patyki, wbijamy w matę i nawlekamy, tzn. ja nawlekam, a Paniociocia sprawdza, czy dobrze.

Na rehabilitację …Przeczytaj cały wpis