Globaltica 2019, dzień 1.

Przyzwyczaiłem Was do codziennych wpisów i siebie samego też. Jednak, kiedy tak dużo się dzieje, lepiej trochę pominąć i iść dalej, niż się zatrzymać i gromadzić zaległości, z których, z braku czasu, już nigdy się nie wygrzebię. Z tego powodu omijam wczorajszy dzień i przechodzę do czwartku.

Minutnik pika, mogę jeść. Podobnie jak wczoraj, sam sobie szykuję śniadanie. Zanim Mama pojawia się w kuchni, mam już w brzuchu dwa banany i liźniętego ananasa – prosto z mojego nowego talerzyka. Informuję tylko Mamę, że „już pikało, że mogę jeść” i zadowolony opuszczam kuchnię. Idę się ubrać i umyć zęby, żeby zdążyć na dzisiejsze zajęcia. Na turnusie …Przeczytaj cały wpis

2. dzień wakacyjnych Warsztatów Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem

Po kilku dniach nieobecności, już do Was wracam. Chociaż nie… byłem tu cały czas. To mój sekretarz, czyli Mama spakowała swój plecak (przed wyjazdem zdążyła poczęstować mnie całkiem nowym, truskawkowym bio jogurtem Bakoma z komosą ryżową, zmieszanym z niewielką ilością malinowej Jogobelli i nasionkami chia), zabrała mojego Brata i ruszyła w drogę. Maniuta, Figa, Tata i ja, zostaliśmy na miejscu. Co robiliśmy w tym czasie? Przede wszystkim tęskniliśmy za Mamą i Antosiem. Poza tym Tata podsuwał mi pod nos różne, nowe kąski (spróbowałem m.in. soku, który wypłynął ze ściśniętej maliny), pracowaliśmy w ogródku, bawiliśmy się, spotkaliśmy się z Babcią Bożenką, kupiliśmy dla mnie nowy kask rowerowy, chodziliśmy na spacery z Figą, Mania nauczyła się jeździć na dwukołowym rowerku biegowym i pędzi na nim jak szalona, byliśmy jeden dzień na turnusie i odwiedziliśmy nasz kościół aby poznać roztańczonego Boga.

Antoś już wrócił i Mama też wróciła. To ona, we wtorkowy poranek przynosi mi euthyrox i szykuje śniadanie. Pod nos dostaję miskę, a w niej – naturalny Bio jogurt Milbona (całe opakowanie) zmieszany z malinową Jogobellą i amarantusem, którego ostatnio unikam. Samodzielnie dodaję całkiem nowych (choć tak naprawdę takich samych jak do tej pory) nasionek chia, które Mama i Antoś przywieźli mi w prezencie ze swojej wycieczki.Zaraz potem zbieram się z Mamą na drugi dzień wakacyjnych Warsztatów Mowy z Metodą Krakowską i z Numiconem. W planie mam trzy godziny zajęć indywidualnych (a dokładniej 3x50min.) oraz dwie godziny zajęć grupowych (2x50min.). Nie będę …Przeczytaj cały wpis

Szpinaczek

Tym razem Tata poszalał na zakupach i kupił trochę nowości. Wśród nich całkiem nieznany bio jogurt truskawkowy z komosą ryżową, z serii „Praziarna”, od Bakomy. Mama miesza go z wyciągniętą przeze mnie dużą, malinową Jogobellą. Stawia na stole, a obok kładzie pojemnik z ziarenkami. Kiedy Mama bierze się za szykowanie zupy mlecznej dla Marysi (mleko, płatki owsiane i gorzka czekolada), ja biorę się za otwieranie pojemnika. Wysypuję na rączkę nasionka chia i wrzucam je do miseczki. Mama miesza, a ja zjadam całą, wielką porcję. W przedszkolu nie zjadam niestety niczego, poza tym …Przeczytaj cały wpis

Przedszkolny miks bananowy

Kiedy wchodzę do kuchni, mikstura jest już gotowa – malinowa Jogobella (ilość niewielka), banowa Jogobella i Jogurtos (grecki jogurt naturalny Pilos, nazywany przeze mnie „śmietanem”), zostały połączone ze sproszkowanymi malinami HELPA. Szczerze mówiąc niewiele ma to wspólnego z jogurtem, który jadłem przez kilka ostatnich lat – smak inny, kolor inny, zapach inny, a jednak małe kroczki, które stawiam od siedmiu tygodni, doprowadziły mnie aż tutaj i sprawiły, że niemożliwe stało się możliwe.Do przedszkola zabieram z domu naleśniki i banana. Na miejscu, oprócz przyniesionego prowiantu, oszukany przez panią Kasię, zjadam …Przeczytaj cały wpis

Kisiel jak lizak

Każdy nowy tydzień stwarza nowe możliwości. Każdy dzień, to szansa na spróbowanie czegoś nowego.

8. lipca, poniedziałek

Czas na śniadanie. Wyciągam z lodówki „śmietana”, czyli jogurt grecki Pilos i jogurt malinowy Jogobella. Tata miesza wszystko ze sobą, na moich oczach, a ja w pełni to akceptuję i już po chwili zajadam ze smakiem.Do przedszkola, z braku bananów, zabieram dwa słoiki naleśników, które zjadam. Przedszkolny obiadek – pałka z kurczaka – ląduje w mojej „obiadówce”.

Wracając do domu, nadrabiam bananowe zaległości i zjadam aż trzy banany!Kiedy docieramy do domu, zupełnie po kryjomu, Mama dorzuca …Przeczytaj cały wpis

„Ona już Tobie dała. Za późno.”

Środa, 3. lipca

Na śniadanie dostaję Jogurtos zmieszany z truskawkową Jogobellą. „Śmietan” w ogóle mi nie przeszkadza, ale truskawki są niestety za duże. Nie wszyscy lubią jogurty z dużymi kawałkami owoców. Ja na przykład wolę małe – niewidoczne dla oczu i niewyczuwalne dla języka.

Do przedszkola zabieram naleśniki, które zjadam i dwa czerwone banany, które z powrotem przynoszę do domu. To, że zjadłem czerwone banany w kinie, niczego nie zmienia. W kinie było ciemno, niczego nie było widać, nie wiedziałem, co jadłem. W przedszkolu jest …Przeczytaj cały wpis

W nocy wszystkie koty są czarne

W skrócie opowiem Wam o wczorajszym, niezbyt obfitym w sukcesy dniu, aby jak najszybciej przejść do tego, co wydarzyło się dzisiaj:

  • Na poniedziałkowe śniadanie zjadłem truskawkową Jogobella zmieszaną z truskawkowym jogurtem Milbona, zachwalając podczas posiłku, że bardzo to dobre.
  • W przedszkolu poleciałem klasykiem – naleśniki i banan do jedzenia, obiad przedszkolny do zabawy.
  • Trochę więcej wydarzyło się w drodze powrotnej z przedszkola. Zjadłem dwa banany bez ogonków. To całkiem spory sukces. Zanim zaczęliśmy wprowadzać zmiany, banany bez ogonków były zepsute. Kompletnie niejadalne.
  • Na obiadek robię sobie kaszkę owsianą na zwykłym mleku. Obiad okazał się jednak obiadokolacją, bo niczego więcej już nie zmieściłem.

A teraz opowiem Wam …Przeczytaj cały wpis

O! Śmietana widzę!

Najpierw budzą Tatę wrzeszczące za oknem sroki, które codziennie o 6:00 mają zebranie pod oknem sypialni Rodziców, a chwilę później my – Marysia i ja. Co prawda nie wrzeszczymy tak jak one, ale jesteśmy na tyle głośno, że spać się nie da. Tata wychodzi więc z łóżka i drepcze w moją stronę, niosąc łyżeczkę z rozgniecionym euthyroxem.Pół godziny później szykuje dla mnie pyszne śniadanie – malinową Jogobellę zmieszaną  z lidlowym Jogurtosem (naturalnym greckim jogurtem) Pilos. Nie wymieszał zbyt dokładnie, także kiedy jem to sobie ze smakiem, trafiam znienacka na białą plamę…”O! Śmietana widzę!” – wołam …Przeczytaj cały wpis

Pojadę do Dziadka na Majorkę!

Kiedy na dworze zaczyna robić się coraz cieplej, kiedy dni są coraz dłuższe, a słonko miło przygrzewa, jedyny Dziadek jakiego mam, pakuje swój wielki wór i rusza het, het daleko, za góry, za morza, za rzeki, za lasy, na Majorkę, gdzie pracuje jako kapitan na prywatnym jachcie. Nie ma go strasznie długo, jakieś siedem – osiem miesięcy, a ja tu na niego czekam i okropnie tęsknię. Jednym z moich największych marzeń, jest odwiedzenie Dziadka na Majorce. Jednak, jak wiele innych moich marzeń podróżniczych, ciągle odkładane jest na bok. Dlaczego? Ano dlatego, że im dalej od domu, tym …Przeczytaj cały wpis

Tylko u Babci

Ci, co obserwują mnie na facebooku wiedzą, że moja kilkudniowa nieobecność na blogu wynika z tego, że wyjechałem na urlop. Każdy musi czasem odpocząć i ja też musiałem. Od Rodziców, od Brata, od Figi, od mojego domku i od przedszkola. Wziąłem za to Szczurka, Marysię i dobry humor i pojechałem do Babci Asi. Pewnie Was ciekawi, jak sobie radziliśmy w tym czasie z jedzeniem. Powiem …Przeczytaj cały wpis