Środa, trzeci poranek bez pieluchy, trzeci dzień warsztatów
Mój środowy poranek zaczyna się dość wcześnie, a wszystko dlatego, że ok 4:00 rano budzi mnie potrzeba skorzystania z nocnika, a może lecące już siuśki? Sam nie wiem, bo w sumie to bardziej spałem, niż kumałem. Spałem, ale nie na tyle mocno, żeby zrobić siusiu w portki i spać dalej. W półmroku wygrzebuję się z łóżka i doczłapuję się do nocnika. Ściągam mokre już spodenki i siadam na tronie. Tata śpi czujnie jak nikt i moje nocne wstawanie go budzi. Wchodzi do mojego pokoju i zastaje mnie siedzącego, półśpiącego, bez portek, na leżących na podłodze poduchach, z wkładem od nocnika pełnym siuśków w garści. Chciałem zanieść go do Rodziców, ale nie zdążyłem, zasnąłem. Tata odkłada mnie do łóżka, a ja śpię dalej, aż do 6:30. Tym razem siadam na nocniku na czas. Robię co do mnie należy, a nocnik zanoszę Rodzicom.
Ja wstałem, Tata wstał, a Mama dalej śpi. Musi dużo odpoczywać i zbierać siły, bo już niedługo, za jakieś pięć tygodni będzie z nami Marysia. A jak Marysia już przyjdzie, to okazji do spania zrobi się pewnie mniej. Tata wszystko to rozumie, więc od kilku miesięcy, to on wstaje jako pierwszy, kiedy tylko usłyszy, że wstałem i ja. Wstaje, zamyka drzwi od pokoju, w którym śpi Mama i przychodzi do mnie, i do Antosia. Mówię Wam, jest najlepszy!
Ale czasu na Mamy …Przeczytaj cały wpis