O nocnych wyskokach… na nocnik

Środa, trzeci poranek bez pieluchy, trzeci dzień warsztatów

Mój środowy poranek zaczyna się dość wcześnie, a wszystko dlatego, że ok 4:00 rano budzi mnie potrzeba skorzystania z nocnika, a może lecące już siuśki? Sam nie wiem, bo w sumie to bardziej spałem, niż kumałem. Spałem, ale nie na tyle mocno, żeby zrobić siusiu w portki i spać dalej. W półmroku wygrzebuję się z łóżka i doczłapuję się do nocnika. Ściągam mokre już spodenki i siadam na tronie. Tata śpi czujnie jak nikt i moje nocne wstawanie go budzi. Wchodzi do mojego pokoju i zastaje mnie siedzącego, półśpiącego, bez portek, na leżących na podłodze poduchach, z wkładem od nocnika pełnym siuśków w garści. Chciałem zanieść go do Rodziców, ale nie zdążyłem, zasnąłem. Tata odkłada mnie do łóżka, a ja śpię dalej, aż do 6:30. Tym razem siadam na nocniku na czas. Robię co do mnie należy, a nocnik zanoszę Rodzicom.

Ja wstałem, Tata wstał, a Mama dalej śpi. Musi dużo odpoczywać i zbierać siły, bo już niedługo, za jakieś pięć tygodni będzie z nami Marysia. A jak Marysia już przyjdzie, to okazji do spania zrobi się pewnie mniej. Tata wszystko to rozumie, więc od kilku miesięcy, to on wstaje jako pierwszy, kiedy tylko usłyszy, że wstałem i ja. Wstaje, zamyka drzwi od pokoju, w którym śpi Mama i przychodzi do mnie, i do Antosia. Mówię Wam, jest najlepszy!

Ale czasu na Mamy …Przeczytaj cały wpis

Pierwszy turnus z Ja Też. Tydzień pierwszy.

Nie mam zbyt dużego doświadczenia w jeżdżeniu na turnusy. Do tej pory korzystałem tylko z Intensywnych Bloków Terapeutycznych w moim ośrodku w Skarszewach, ze stacjonarnego turnusu logopedycznego w Logoulingua i z turnusu edukacyjno-rehabilitacyjnego w Zabajce. W tym roku po raz pierwszy udało mi się dostać na III Warsztaty Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i Numiconem zorganizowane przez moją zaprzyjaźnioną Fundację Wspierania Rozwoju „Ja Też”.

Poniedziałek, dzień pierwszy

Początek nie jest łatwy. Głównie dlatego, że mój charakterek też do łatwych ostatnio nie należy. Buntuję się jak tylko mogę, udaję że nic nie słyszę, patrzę w sufit lub na Mamę, nic nie mówię, obrażam się, zrzucam materiały pomocnicze na podłogę, a czasem próbuję nawet uciec z krzesła.

Dzisiaj zaczynam o 8:00, a kończę o 13:00. 50 minut zajęć. 10 minut przerwy. 50 minut zajęć. 10 minut przerwy. 50 minut zajęć. 20 minut przerwy. 50 minut zajęć. 10 minut przerwy. 50 minut zajęć. I wreszcie mogę jechać do domu! Pierwsze zajęcia są indywidualne, kolejne grupowe, potem znów indywidualne i grupowa muzyka, a na końcu, po raz trzeci, jeden na jednego.

8:00 – 8:50 zajęcia z Luizą

Oporna ze mnie masa. Choć wszystko potrafię, to niewiele robię. Przez całe długie zajęcia wykonuję zaledwie trzy zadania. Dokładam sześć „takich samych” obrazków do sześciu ułożonych przez Luizę. Wszystkie obrazki przedstawiają pojazdy, ale różnice między nimi są tak duże, że mógłbym je ułożyć z zamkniętymi oczami. Tymczasem oczy mam otwarte, a zadanie które mógłbym wykonać w dwie minuty, robię przez 15. Kolejne, proste jak świński ogon, robię z 20 minut, chociaż poradziłbym sobie w sekundę. Mam podzielić obrazki, zgodnie z przykładem, na pojazdy i zwierzęta, ale zamiast robić, siedzę obrażony. Na koniec pracujemy na zdjęciach. Trochę się ożywiam, bo lubię je oglądać, ale szału nie ma. Generalnie jestem nastawiony na „nie”. I od razu zaznaczam, że to nie wina Luizy. Luiza jest super. Ja jestem łobuz, gałgan i ladaco.III Warsztaty Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i Numiconem9:00 – 9:50 grupowe zajęcia tematyczne

Jestem prawie …Przeczytaj cały wpis

Czas przeszły na zajęciach z Metody Krakowskiej

Po Skarszewach wsiadam w auto i pędzę prosto do Magdy. Niestety i tak się spóźniam. Przez remonty dróg w Gołębiewku i w Trąbkach Wielkich traci się mnóstwo czasu, a potem nie sposób już go nadrobić. No trudno.

U Magdy dzisiaj nowość. Skoro powoli zaczynam odmieniać rzeczowniki przez przypadki (a mam tu na myśli szczególnie dopełniacz, odpowiadający na pytania „kogo?”, „czego?”), to możemy wprowadzić czas przeszły. Tak jak wcześniej ćwiczyliśmy dopełniacz… „Jest miś. Kogo nie ma? Nie ma misia.”, tak teraz ćwiczymy zdania w czasie teraźniejszym i przeszłym. „Mama pije. Co robiła? Mama piła.” Nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy ma się tyle do powiedzenia, co ja i to zupełnie nie na temat, ale co tam… damy radę!

Na zajęcia przyszedłem z moim Dziennikiem Wydarzeń. Pokazuje go Magdzie i wszystko opowiadam. Tu Lolo je, a tu Staś jedzie…

…a potem czytamy z Magdą sylaby z pierwszego paradygmatu: PA, PO, PU, PÓ, PE, PI, PY, ćwiczymy fleksję (jest piłka, nie ma piłki) i czytamy sylaby z drugiego paradygmatu: MA, MO, MU, MÓ, ME, MI, MY.

Na dzisiejszych zajęciach układamy też szeregi. Najpierw Magda – dla przykładu, a potem ja. Najpierw od największego do najmniejszego, a potem od najjaśniejszego do najciemniejszego.

Na koniec wykluczamy ze zbioru i układamy układanki lewopółkulowe.

A w czwartek…

…mam dzień wolny. Zamiast do Skarszew, jadę do Babci Bożenki. Hip hip, hurrra! Mama w tym czasie wraca do domu, a potem razem z Tatą jedzie zaglądać do brzucha, do mojej małej Siostrzyczki. Przez chwilę się boję, że Mama chce mnie zabrać ze sobą i że nie będę mógł zostać u Babci i strasznie się obrażam. Wszystko dlatego, że wyszliśmy od Babci w tym samym czasie. Mama po to, żeby wsiąść do auta i pojechać, a ja z Babcią po to, żeby wyjść na spacer. Stoję zły jak osa, dopóki Mama nie rusza. Wtedy czuję, że zostaję i radośnie macham Mamie na do widzenia.Staszek-Fistaszek i Babcia BożenkaPS U Marysi wszystko w najlepszym porządku. Serce ma ja dzwon, jest śliczna i waży ok. 848g., czyli dokładnie tyle ile powinna. O rety, rety… już się nie mogę doczekać września, kiedy Mania będzie z nami! Póki co, muszę się zadowolić tuleniem i głaskaniem Mamy brzucha 🙂

Festyn z okazji Dnia Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną

Jak w każdy wtorek…

…jadę dziś do Magdy nr 2 na zajęcia prowadzone Metodą Krakowską. Ale dzisiaj… zgodnie z przewidywaniami, wielka odmiana! Skoro wczoraj nie pracowałem u Magdy nr 1, to żebym nie wyszedł na łobuza i niewdzięcznika, dzisiaj pilnie się uczę. Może nie przez całe zajęcia, bo aż tak grzeczny i aż tak pilny to ja nie jestem, ale jest poprawa!Metoda KrakowskaMagda przygotowała dla mnie układankę przedstawiającą dom, kota na płocie, drzewo i chmury. Najpierw ją układam, a potem… jest nowość, czyli wyszukiwanie pojedynczych elementów na obrazku od Magdy. Zadanie jest podchwytliwe, bo nie wszystkie małe obrazki znajdują się na dużym. Muszę się …Przeczytaj cały wpis

Liczenie zaliczone, ale to jeszcze nie koniec

Każdy poniedziałek w Skarszewach zaczynam od muzyki. Dzisiaj po raz kolejny sami tańczymy „Kółko graniaste” i myślę, że tak już będzie zawsze, bo nasze Mamy są zachwycone naszą samodzielnością. Jeszcze nie wszyscy dają radę, bo Leon i Tymi są od nas młodsi i nadal potrzebują pomocy swoich mam, ale cała reszta tańczy już sama – Lenka, Maksiu i ja.

U p. Sylwii nie jestem dziś chętny do pracy. Chętnie obserwuję, ale niechętnie coś robię. Kiedy pani podaje mi kredkę, ja ją oddaję, kładę się na podłodze i patrzę. Za to całkiem chętnie podchodzę do zadania pt. „Destrukcja” 🙂Terapia RękiOstatnie zajęcia mam z p. Kasią. Dzisiaj po raz kolejny ćwiczymy liczenie od 1 do 3. Bardzo tego nie lubię, ale …Przeczytaj cały wpis

Idę do teatru, idę na Uniwerek…

Piątek…

…jest ostatnim dniem mojego pracowitego tygodnia. Rano jadę na ćwiczenia do Kukasza, a zaraz potem na czytanie do Magdy. Dawno temu, kiedy zaczynałem przygodę z krakowską, Mama kupiła zestaw książeczek z serii „Kocham czytać”. Książeczki są dość dziwne, bo zamiast tekstu mają samogłoski, wyrażenia dźwiękonaśladowcze i sylaby, więc jakoś nie korzystaliśmy z nich za dużo, w sumie to stały na półce i tyle. Ale ostatnio dużo z Mamą ćwiczę i na książeczki też przyszła pora. Wzięliśmy się za czytanie, ale żeby mieć pewność, że dobrze czytamy poprosiliśmy Magdę o pokaz. No i w sumie wszystko robiliśmy dobrze.

Ostatnio robimy mnóstwo zdjęć. Jeszcze więcej niż do tej pory! Ale nie są to zwykłe zdjęcia, tylko zdjęcia przedstawiające konkretne …Przeczytaj cały wpis

Gruby i cienki po raz ostatni

Ja to mam łeb do tej matematyki chyba po Babci Asi…, bo na pewno nie po Mamie. Ledwo co zacząłem uczyć się o „grubym” i „cienkim”, a dzisiaj już kończę. Nie tylko wskazuję, kiedy p. Kasia mnie pyta, nie tylko wskazuję spontanicznie sam z siebie, ale i nazywam. A jakby tego było mało, to sam z siebie dorzucam poznane już wcześniej pojęcia matematyczne, takie jak np. „długi” i „krótki”. To dowód na to, że zaliczony, nie znaczy zapomniany. I dowód na to, że naprawdę rozumiem.

„Gruby” i „cienki” (nie mylić z chudym) ćwiczymy na szaliku, na kartkach, na słomkach, na patykach… p. Kasia co chwilę wyciąga coś nowego, żebym przypadkiem się nie znudził. I ja się nie nudzę! Ani trochę nie mam …Przeczytaj cały wpis

Nowości na krakowskiej w Gdyni i całkiem nowy sprzęt na rehabilitacji w domu

Lubię wtorki i Mama też je bardzo lubi. W sumie, to chyba nasz ulubiony dzień w tygodniu, bo nigdzie nie musimy się spieszyć. Tata zawozi rano Antosia, a my się lenimy, albo sprzątamy, albo jemy śniadanko. Pierwsze zajęcia mam dopiero o 11:30. Co prawda w Gdyni, więc dość daleko, ale kiedy wskoczymy na obwodnicę, to po 20 minutach jesteśmy już na miejscu. Metoda KrakowskaDzisiaj mam …Przeczytaj cały wpis

Siuśki ze łzami chodzą parami

Zacznę od tego, co najważniejsze, a potem o wszystkim opowiem po troszku. Mój sekretarz, czyli Mama ostatnio nie czuje się najlepiej (to chyba jakiś skarszewski wirus) i to dlatego wpisów jest mniej niż zwykle, i to dlatego na odpowiedzi na Wasze maile i facebookowe wiadomości musicie czekać dłużej niż zakładałem w noworocznym postanowieniu. Siła wyższa!

Po drugie to chciałem Wam powiedzieć, że od poniedziałku do niedzieli miałem tylko trzy skuchy. Żadnych wpadek podczas drzemek. Za to trzy wpadki podczas płakania. Tak się zastanawiam tylko, czy jak płaczę to tak się spinam, że siusiu samo leci, czy jak płaczę, to zapominam że chcę siusiu, czy może robię to specjalnie żeby okazać swoje niezadowolenie? Hmmm… trudny wybór. W każdym razie w tym tygodniu tak się właśnie działo, że jak płakałem, to siusiałem w majty. Poza tym rewelacja.

To zaczynam od poniedziałku…

Mama zawozi Antosia do przedszkola, a mnie do Skarszew. W tym czasie Tata pakuje swoje tobołki i wyrusza na pięć dni do Austrii, do pracy. Zostajemy na froncie sami, ale na szczęście Babcia Bożenka będzie nam pomagać.

Zajęcia zaczynam od muzyki…

Kiedy byłem małym orzeszkiem …Przeczytaj cały wpis

Kolejne trzy dni bez pieluchy, kolejne trzy dni bez skuchy

Poniedziałek, szósty dzień bez pieluchy

Ferie się skończyły, a ja wracam do mojego normalnego trybu tygodniowego. Wcześnie rano odwożę Antosia do przedszkola i śmigam do Skarszew. Bez pieluchy. Bez skuchy!

Zaczynam od muzyki i jak zawsze jestem najbliżej jak tylko mogę…MuzykoterapiaPotem śmigam do p. Sylwii ćwiczyć …Przeczytaj cały wpis